Małgorzata Ostrowska-Królikowska

Pośpiesznym na świat – odcinek 6 – Małgorzata Ostrowska-Królikowska

Małgorzata Ostrowska-Królikowska, aktorka i mama wcześniaka opowiada o swoich doświadczeniach z wcześniactwem.  Pani Małgorzata z Fundacją jest związana już od lat. Pomagała nagłaśniać problemy wcześniaków w naszej kampanii “Wcześniaki. Sprawa wielkiej wagi”.

Syn pani Małgorzaty ma dziś już 13 lat i można powiedzieć, że po wcześniactwie prawie nie został żaden ślad. Początki jednak, zupełnie jak dla Was, Drodzy Rodzice, nie były najłatwiejsze… Dlaczego? Sami się przekonajcie oglądając program! Szósty odcinek jest już na naszym kanale YouTube pod linkiem: https://youtu.be/Y8MLfd8twGM.

Bądźcie z nami co wtorek o 9:00 z poranną kawą!

Subskrybuj nasz kanał

KN: Dzień dobry. W dzisiejszym odcinku „Pospiesznym na świat” jest ze mną Małgorzata Ostrowska-Królikowska, aktorka i mama wcześniaka.

MO-K: Dzień dobry, witam państwa bardzo serdecznie.

KN: Pani Małgorzato, my się znamy nie od dziś, dlatego że wspierała pani działania Fundacji przy kampanii jednego procenta, prawda?

MO-K: Tak, z Fundacją mam do czynienia od lat.

KN: Od lat, tak. Fundacja działa już 17 lat, niedługo będziemy pełnoletni. Ja wiem, że pani jest mamą wcześniaka, który ma – ile lat?

MO-K: Ksawery urodził się w 2007 roku i ma ile?

KN: 13 lat.

MO-K: 13 lat.

KN: Odrobiłam lekcje z matematyki. Pani Małgorzato, chciałam panią zapytać – jak to jest być mamą wcześniaka? Tak na samym początku, bo to jest dla wszystkich niespodzianka.

MO-K: Pani pyta o czas teraźniejszy, czy o przeszły?

KN: A może porozmawiajmy o tym i o tym. Jak to jest, jak się pojawia ta niespodzianka?

MO-K: W tej chwili normalnie jest być mamą wcześniaka, ponieważ mój wcześniak jest zdrowym, fajnym chłopcem, normalnie rozwijającym się. Natomiast kiedy się urodził i byłam mamą wcześniaka – to był dramat dla mnie. To była trauma i to był bardzo ciężki czas, ponieważ Ksawery urodził się pomiędzy 30, a 31 tygodniem chyba. Wie pani co, ten czas leci. Ja po prostu mam wrażenie, że ja wyparłam ten okres, ten czas, te doznania. Pamiętam emocjonalne swoje doznania i przeżycia i uczucia, natomiast starałam się chyba wypierać, bo to nie był dobry czas. Jak Ksawery się urodził, to nie miałam go przy sobie, nie mogłam go zabrać do domu, w związku z czym było nam wszystkim ciężko, całej rodzinie. A myślę, że matkom jest wtedy bardzo trudno. I jak pani mnie pyta jak się czuje matka wcześniaka, to mówię – w tamtym czasie, kiedy się urodził – fatalnie, natomiast dzisiaj – wspaniale.

KN: To była niespodzianka. Możemy powiedzieć, że narodziny dziecka to zawsze jest cud, to jest ogromna radość, ale narodziny wcześniaka, to jest coś niespodziewanego, coś stresującego.

MO-K: No, Ksawery miał jeszcze dużo czasu przed sobą, ale pamiętam, miałam wizytę u ginekologa i zabrałam moje córki ze sobą, żeby zobaczyły jak wygląda USG i zobaczyły dzidziusia na zdjęciu. I nawet tak się zdarzyło, że on tak ślicznie pomachał łapką. I pamiętamy to, że Ksawery tak ślicznie zrobił “hej”, albo nam się tak wydawało, ale widziałyśmy to na zdjęciu. I po tej wizycie, następnego dnia mi odeszły wody. Okazało się, że załapaliśmy jakiegoś paciorkowca i Ksawery, żeby żyć bardzo szybko spieszył się na świat, żeby przeżyć.

KN: Czyli bronił się.

MO-K: Znaczy, on był bardzo w tym mądry. Dlatego dostał imię Ksawery – ten, który chce żyć. Tak, dał radę, oczywiście. Natychmiast zostałam położona w szpitalu i zrobiono mi cesarskie cięcie, bo to już były godziny, chodziło o to, żeby szybko działać. No ale ten Ksawery. Ja dostawałam antybiotyki, więc nie było mowy, lekarz mi mówił, że na pewno nie będę karmiła piersią, nie miałam pokarmu. A Ksawery został od razu w inkubatorze. Pani doktor – to było w szpitalu św. Zofii – dawała nam 25-30%, jak przyszedł mój mąż. Że nie będzie… To było straszne, to była straszna informacja. I ja pamiętam się tak zawzięłam w sobie, że ja muszę karmić, że jak będę karmić moim pokarmem, a wiedziałam, że ten pokarm jest bardzo wartościowy, to ja to dziecko uratuje. I ja się tak zawzięłam, że rzeczywiście zaczęły mi kropelki się sączyć, jedna kropelka, dwie, trzy, pięć. I nagle ten pokarm mi się pojawił. Mam wrażenie, że to się wszystko dzieje w głowie.

KN: To prawda, to prawda.

MO-K: Bo to nie miało szans. Jak gdyby wiadomo było, że brałam antybiotyk, i że była cesarka, że to wszystko było skomplikowane, więc nikt nie liczył na to, że ja będę karmić, ale ten pokarm się zaczął pojawiać i ja dosyć długo byłam w szpitalu z Ksawerym. On leżał w inkubatorze i ja mu zanosiłam te kropelki, tego pokarmu. A potem, ponieważ miałam córki w domu, które mnie potrzebowały, więc z tego szpitala wyjechałam do domu, ale codziennie jeździłam do szpitala, karmiłam tego maluszka i zawoziłam to, co tam się udało wyciągnąć w buteleczce. I jeździłam w takich porach, a to 3 nad ranem, a to 12 w nocy, ponieważ mieszkam w Zalesiu Górnym i na Żelazną miałam dosyć daleko szkoda mi było czasu spędzać w korkach, więc jeździłam nocą, bo wtedy bardzo szybko…

KN: …można przejechać przez Warszawę.

MO-K: Tak, przejeżdżałam. Nawet pamiętam, miałam taką przykrą sytuację, ponieważ gdzieś coś napisali na jakichś forach internetowych, że „Królikowska urodziła Downa” albo jakieś chore dziecko, bo po nocy po szpitalu chodzi. I myślałam sobie: „Matko, skąd w ludziach taka myśl. Jak trzeba myśleć samemu, żeby jakiejś choroby życzyć”, bo to nie była prawda.

KN: Bo jesteśmy zestresowani całą sytuacją, a pani, jako osoba publiczna dodatkowo musiała się mierzyć z tym, że gdzieś, ktoś…

MO-K: Ale ja grałam w serialu z dzieckiem z zespołem Downa, z resztą bardzo sympatycznym, od lat i w ogóle nie traktuję go jak innego i moja córka, która z nim grała też nie traktowała go… A ludzie rzeczywiście, i to było dla mnie bardzo takie okrutne. Jeszcze w całej sytuacji. kiedy jeździłam nocą do tego szpitala „że Królikowska po nocy chodzi” i to coś w tym jest. A ja po prostu jeździłam, żeby nie marnować czasu, żeby być w domu, a potem z tym pokarmem jeździć. I mam wrażenie, że ten pokarm naprawdę dał siłę temu małemu Ksaweremu.

KN: Bo jest jeszcze rodzeństwo w domu, którym trzeba się zająć.

MO-K: No tak, dlatego musiałam w tym domu być, bo oni mnie potrzebowali, a do Ksawerego jeździliśmy w nocy.

KN: Jak długo byliście osobno?

MO-K: Ksawery urodził się w październiku na początku i zabraliśmy go do domu dopiero na święta Bożego Narodzenia. Czyli październik, listopad, grudzień.

KN: …rozłąki z dzieckiem.

MO-K: No, znaczy, ja tam cały czas bywałam. Przyjeżdżałam ja, przyjeżdżał Paweł. My dużo do niego mówiliśmy, bo tak nam powiedzieli w szpitalu, żeby mówić do dziecka, żeby ono tak obyło się, ponieważ nie mogłam z nim być cały czas. Normalnie matka ma dziecko przy piersi, przy sobie, a leżał w inkubatorze, więc jak tylko byliśmy, to dużo do niego mówiliśmy.

KN: A co najbardziej pani pomogło w tym czasie, w tym, w którym byliście w szpitalu? Wsparcie lekarzy, rozmowy z pielęgniarkami, inne mamy wcześniaków?

MO-K: Zaufanie do lekarzy w szpitalu. Tak, zaufanie, chociaż nie słyszałam takiego „Hej ho, że będzie dobrze”. Po prostu bardzo realistycznie byliśmy ostrzegani, bo tam było: odma, zapalenie płuc z jednej i z drugiej strony, nie ukształtowały się jeszcze płuca, bardzo dużo różnych rzeczy, ale tak z dnia dzień widziałam, że jest nadzieja, coraz większe światło się pojawiało. Ja miałam taki optymizm w sobie, że musi być dobrze, ja w ogóle nie podejrzewałam, że może być nie tak. No i ogromne wsparcie miałam w domu, to było moje bardzo duże wsparcie i w ogóle – w moich dzieciach i w mężu.

KN: A czy takie podejście lekarzy jest lepsze? Kiedy konkretnie dowiadujemy się jakie schorzenia są w tej chwili, jakie mogą zostać? Czy lepsze jest podejście, kiedy lekarz nas trochę pogłaska, powie, że będzie dobrze, że wszystko się ułoży.

MO-K: Nie wiem, mi się wydaje, że jedno i drugie jest potrzebne. Najlepiej w tym wszystkim znaleźć złoty środek. Bo nie ma co oszukiwać, bo musimy być świadomi.

KN: Że to jest zagrożenie życia.

MO-K: A jednocześnie nie być okrutni. Czyli ta nadzieja, wydaje mi się, że jest zawsze dobra.

KN: Wsparcie rodziny jest bardzo ważne, my tutaj też niejednokrotnie powtarzamy, że dobrze, żeby mama miała wsparcie psychologa, bo to zależy w jakim okresie ciąży rodzi się dziecko, z jakimi schorzeniami, ale po prostu jako mama musimy mieć wsparcie.

MO-K: Ponieważ to było moje piąte dziecko, więc ja już troszeczkę się orientowałam w sytuacji, ale myślę, że to może być przydatne.

KN: Pani Małgosiu, a możemy powiedzieć, nie chcę powiedzieć tutaj „o złotych radach”, ale co pomogłoby takiej młodej mamie teraz, takiej młodej mamie, która nas ogląda, która właśnie została mamą wcześniaka?

MO-K: Ja bym powiedziała, żeby być dobrej myśli. Z głową do góry, ze spojrzeniem w jasną stronę ulicy i słońca, ponieważ nasz stan psychiczny udziela się dziecku. To znaczy ja się tak zawsze czułam, że to ma związek. Wydaje mi się, że jak my jesteśmy pogodni i optymistyczni, to temu dziecku dajemy też taką energię. Ja wiem, że to może brzmi słabo, ale coś takiego jest. Takiego ludzkiego i duchowego też. I to dziecko wtedy jest silniejsze, że mamy obowiązek gdzieś tam dawać siłę temu dziecku, bo ono jest bezradne, ono jest maleńkie i to od nas zależy często, przede wszystkim w jakiej będzie formie.

KN: Z tym wszystkim wiąże się bardzo dużo emocji, bo to, że pojawia się dziecko na świecie to już jest delikatny stres. Pani wspomniała, że to było piąte dziecko, więc jakby już jako mama czwórki dzieci, a teraz pojawia się piąte, już mamy mniej więcej wszystko obeznane, wiemy jak się zachowywać, ale tutaj pojawia się wcześniak. Powiedziałyśmy młodym mamom, że spokojnie, że poradzicie sobie, ale tutaj jest też bardzo duża rola taty. Pani wspomniała, że mąż był bardzo dużym wsparciem i my mamy apel do tatusiów, żeby bardzo, bardzo, bardzo pomagali swoim żonom.

MO-K: No to jest oczywiste, to nie tylko przy wcześniakach, ale w ogóle jest to bardzo cenne, ta pomoc mężczyzny. No i oczywiście dzieci, jeżeli są w domu. Moje córki wspaniale się zajmowały Ksawerym jak wrócił do domu to przewijały go, traktowały go jak lalkę i tyle serca mu dały, z resztą do tej pory jest rozpieszczony i bardzo kochany przez wszystkich.

KN: Młodszy brat.

MO-K: Najmłodszy tak, on bardzo ma dobrze. Ale tak bardzo dużo miłości go otaczało, mam wrażenie, że to były wielkie, wielkie pokłady miłości z każdej strony. I ta miłość chyba dała mu siłę do przeżycia i do życia, i do zdrowia. Jest wspaniałym 13-letnim chłopcem, który gra w piłkę, jest w tej chwili na obozie sportowym i nie ma z nim żadnych problemów.

KN: Zdrowy chłopak.

MO-K: Jak koń!

KN: Pani Małgosiu, ja bardzo chciałam pani podziękować za to, że pani dzisiaj jest z nami, ale też za to, że wspierała nas pani przy kampanii jednego procenta, bo dla Fundacji to jest bardzo ważne.

MO-K: Bardzo się cieszę, że coś z tego wynika, i że mogę swoją twarzą dawać świadectwo temu, co mnie się zdarzyło i prosić państwa o wsparcie tej fundacji, bo myślę, że wiele jest kobiet, które potrzebują takiego wsparcia i ta Fundacja Wcześniak, która się pojawiła parę lat temu w kraju ma ogromny sens. Bo jest wsparcie lekarzy, wsparcie położnych, wsparcie matek, które przeżyły wcześniactwo, fachowców. I macie sprzęt również, prawda? Do wypożyczenia?

KN: Tak, jest wypożyczalnia.

MO-K: I macie poradniki…

KN… Niezbędnik rodzica

MO-K: Niezbędnik rodzica! Także jeżeli urodzi wam się wcześniak to nie załamujcie się, z uśmiechem i z nadzieją starajcie się do tego podejść, zgłaszajcie się do Fundacji Wcześniak.


Poprzedni odcinek – pytania do dr n. med. Beaty Pawlus, zobaczycie tu:

Pośpiesznym na świat – odcinek 5 – Na Wasze pytania odpowiada dr n. med. Beata Pawlus

Scroll to Top
1,5% podatku