mama u psychologa

Pośpiesznym na świat – odcinek 27 – Mama u psychologa

Mama u psychologa – wsparcie dla mam dzieci urodzonych przedwcześnie.

W skład zespołu terapeutycznego, który opiekuje się dzieckiem przedwcześnie urodzonym na oddziale intensywnej terapii, wchodzą m.in. lekarze, położne, pielęgniarki, doradczyni laktacyjne i rodzice. Warto jednak pamiętać, że rodzic jako osoba najczęściej bez wykształcenia medycznego, a dodatkowo związana emocjonalnie z dzieckiem potrzebuje pomocy i wsparcia. Z jednej strony – takie pomocy doświadcza od osób, które troszczą się również o życie i zdrowie wcześniaka. Z drugiej – może uzyskać pomoc od psychologa, co jest szczególnie ważne w przypadku mamy dziecka. Silny rodzic może dać więcej swojemu dziecku

Jak co wtorek zapraszamy do obejrzenia i wysłuchania programu “Pośpiesznym na świat”. W 27. odcinku rozmawiamy z panią Moniką Naumowską, psycholożką i psychoterapeutką, która opiekuje się rodzicami dzieci przebywających w Szpitalu Bródnowskim w Warszawie:

  • Jak wygląda praca z rodzicem na oddziale noworodkowym i na oddziale patologii ciąży?
  • Na czym polega wsparcie mamy i taty wcześniaka?
  • Na co mogą liczyć rodzice?
  • Jak pogodzić swoje trudne emocje, poczucie winy i nauczyć się mówić o uczuciach?
  • Silny emocjonalnie rodzic może dać więcej swojemu dziecku w procesie leczenia.

Zapraszamy do oglądania i do subskrybowania naszego kanału. 

Katarzyna Nawrocka: Dzień dobry. Kolejny odcinek programu „Pośpiesznym na świat” i dzisiaj bardzo ważny temat: Mama pod opieką psychologa. Zapraszam. Dzisiaj jest ze mną Pani Monika Naumowska, która jest psychologiem i psychoterapeutką.

Monika Naumowska: Dzień dobry.

KN: Pani Moniko, dla nas bardzo ważna informacja, że pracuje pani w szpitalu i wspiera Pani mamy, młode mamy, ale też przede wszystkim mamy wcześniaków.

MN: Tak, tak. Pracuję przede wszystkim na OIOM-ie noworodkowym, na patologii noworodka, ale również na patologii ciąży się udzielam i na oddziale położniczym.

KN: Czyli rozmowy z młodymi mamami, albo z przyszłymi mamami, to jest dla Pani codzienność.

MN: Tak, tak, tak. Wtedy, kiedy jestem w szpitalu, tak.

KN: Jak wygląda praca psychologa na oddziale neonatologii?

MN: Praca z rodzicem, czyli praca polegająca na wsparciu mam, które – i rodziców, również ojców – w momencie, kiedy pojawia się w jej życiu wcześniak, albo niekoniecznie wcześniak, bo u nas na oddziale też są dzieci po prostu z powikłanych porodów.

KN: Musimy odrobinę zahaczyć o procedury, bo chciałabym wiedzieć, jak wygląda taka opieka psychologiczna, opieka przyszpitalna. Czy to mamy zgłaszają się do Pani albo tatusiowie z taką prośbą o pomoc, czy Państwo, jako personel szpitalny proponujecie taką pomoc?

MN: Jest i tak, i tak. To znaczy na pewno ja proponuję swoją pomoc. Czasami to się już zaczyna na oddziale właśnie patologii ciąży, gdzie leżą mamy, które spodziewają się np. przedwczesnych porodów, bo mają zagrożone ciąże, więc wtedy ja jestem, przedstawiam się, mówię, że jestem, że mogą skorzystać z pomocy i te mamy, które chcą, po prostu z tej pomocy korzystają. A czasami tak jest, że po prostu trafiają mamy już od razu do naszego oddziału, trafiają przede wszystkim, do naszego oddziału trafia dzidziuś. I wtedy albo ja się kontaktuję z taką mamą, albo personel mówi, że jest możliwość skorzystania z opieki psychologicznej i wtedy to, czy mama skorzysta z takiej opieki, czy nie – stoi po stronie mamy, tak naprawdę.

KN: A jak często mamy korzystają z takiej opieki?

MN: A to jest różnie, to jest różnie, rzeczywiście. Czasami mamy faktycznie chcą. I wtedy ta praca jest taka treściwa, że tak powiem. A czasami, kiedy słyszą, że jest taka możliwość, przychodzą na spotkania i się rozkręcają i np. po wyjściu mówią: “Ojej, jak mi to było bardzo potrzebne”, a czasami mamy mówią, że nie, nie, dziękujemy, my mamy wsparcie, my się z partnerem, albo z mężem wspieramy, albo w rodzinie mam wsparcie, więc dziękuję.

KN: Ale to jest bardzo ważne, że partner wspiera, że rodzina wspiera, ale to wcale nie wyklucza też takiego dodatkowego wsparcia.

MN: Dokładnie, zresztą też w części tych przypadków nie zawsze jest to też do końca prawda. Też często psycholog, mimo już i tak dużego kroku naprzód jest postrzegany troszeczkę, że… no to się musi coś dziać, że oczywiście, że musi być tak strasznie, żeby skorzystać z pomocy. Poza tym często to mamy są w różnych, w różnych stanach. I ten pierwszy moment często jest takim szokiem i takim czasem, kiedy taka mama, czy taki ojciec próbują odciąć bodźce i wręcz nie chcą mówić o uczuciach, bo się boją, że jak otworzą tą tamę, to właśnie, to będzie jak z tamą.

KN: Próbujemy działać, a nie myśleć.

MN: Że to ich zaleje. Tak, tak, więc po prostu też często się boją rozmowy z psychologiem.

KN: Ciężko jest opowiadać o swoich emocjach, zwłaszcza w takiej trudnej sytuacji, ale warto. Ja wiem, że warto i do tego będziemy zachęcać, więc może opowiedzmy o tym, dlaczego warto, żeby mama wcześniaka i tata wcześniaka właśnie skorzystali z takiej pomocy.

MN: Tak się ludziom wydaje, że jak zaczną mówić o uczuciach, no to po prostu nie będzie im końca, to nie dadzą sobie rady. Trochę nie biorą pod uwagę, być może wiele osób też nie wie o tym, że właśnie powiedzenie czegoś, zbliżenie się do swoich lęków, wyjęcie tego na wierzch, pozwala łatwiej się z tym uporać i na przykład właśnie wręcz odpuścić, wręcz wtedy ona łagodnieją. No ale o tym możemy wszystkim po prostu też mówić, tak.

 KN: Możemy rozmawiać z takim rodzicem, ale ja mam wrażenie, że przede wszystkim jest nam to potrzebne, dlatego że jeśli będziemy wiedzieć co się z nami dzieje, będziemy wiedzieć jak na to reagować i będziemy większym wsparciem dla naszego dziecka, które teraz nas bardzo potrzebuje.

To jest sytuacja kryzysowa, to jest na pewno coś, co, część mam, oczywiście, te mamy, które leżą na patologii ciąży, albo które mają zapowiedziane, że jest to ciąża zagrożona i może być przedwczesny poród, te mamy są w jakimś stopniu przygotowane do tego. Trochę czytają na ten temat. Ale te mamy, które naprawdę wczesny poród zaskakuje, te mamy, no, ci rodzice, całe rodziny przeżywają szok. To jest tak, jak te dzieci są niedojrzałe, ci rodzice też jeszcze nie są dojrzali. Oni nie zdążą się tak, zazwyczaj ludzie rzadko liczą ciążę w tygodniach, zazwyczaj się po prostu ją liczy w tygodniach, tylko mówi: “Ach, dziewięć miesięcy” i dopiero w tym momencie otwieramy się na to, że będzie dziecko, że jeszcze mamy trochę czasu, że te przygotowania są, tak trwają, a czasami jak jest poród 25. tydzień, 30., 34. no to to jest sporo wcześniej i ci rodzice też nie są tacy gotowi. Jeszcze z różnymi rzeczami nie są gotowi. Czasami jest to kwestia jakiejś logistyki. Wiele emocji przychodzi, wiele lęków.

KN: A jak wygląda sprawa, jeśli chodzi o tatusiów? Bo ja zapytałam jak często mamy korzystają z takiej pomocy, ale tutaj, do Pani również może przyjść tata, który nie tylko musi poradzić sobie z sytuacją, że jego dziecko jest wcześniakiem, ale jeszcze musi być wsparciem dla mamy wcześniaka, a dodatkowo jeszcze w domu może czekać rodzeństwo.

MN: Z tym jest różnie, naprawdę. Czasami ci ojcowie przychodzą, ale tatusiowie mniej chętnie, dlatego być może jest to jeszcze takie podejście, że pójście do psychologa łączy się z jakąś słabością. A przecież on musi ogarniać teraz. Wielu mężczyzn ma to jakoś w sobie, że no to ja teraz muszę trochę stanąć, to ja nie mogę być tutaj rozckliwiony, kiedy żona, mama często właśnie jest, bo jeszcze jest ta burza hormonów i to rozstanie z dzidziusiem, no bo dziecko często zostaje na oddziale, a rodzic musi dojeżdżać, tak. Więc to nie jest takie wszystko proste. Więc ci panowie, żeby się trzymać…

KN: Też powinni zadbać o siebie.

MN: Tak, ale w ich myśleniu jest żeby się trzymać, to ja nie mogę sobie dać takiego sygnału, że idę do psychologa, znaczy jestem słaby.

KN: A jak psycholog może nam pomóc w takiej sytuacji? Przede wszystkim tej mamie.

MN: No przede wszystkim, bo to jest tak wiele emocji, które się pojawiają w takim trudnym czasie, może byśmy o nich też trochę porozmawiali, może wtedy będzie trochę łatwiej skończyć to pytanie, bo kiedy rodzi się dziecko wcześniej, jest ono w inkubatorze pod różnymi urządzeniami i w zależności jak wcześnie, ale im wcześniej, tym lęk jest większy. Wiadomo, że wcześniaczy poród nie musi się, to że dziecko się urodziło, to nie znaczy, że to jest koniec tego stresu. Bo to dziecko tak samo jest niedojrzałe. Ma niedojrzałe ważne układy, ośrodkowy układ nerwowy i układ oddechowy i układ trawienny. I za każdym jest, właściwie ma zerową odporność, więc jest narażony jeszcze przez wiele tygodni, miesięcy na różne infekcje i jeszcze stan się może takiego dzieciątka pogorszyć w każdej chwili. Więc ci rodzice są narażeni na wielotygodniowy stres. Zwłaszcza do takiego momentu, gdzie przynajmniej dzieciątko już będzie w miarę stabilne i np. ma tylko, czeka na odruch ssania, albo na wiek, albo na wagę, no bo dzieci wychodzą ze szpitala, wtedy kiedy mają odpowiednią wagę, odpowiedni wiek w tygodniach i do tych wszystkich punktów takie dzieciątko musi dojrzeć. I czasami rodzice muszą na nie czekać w takiej dużej niepewności. W tej niepewności przechodzą różne myśli do głowy. Są, oprócz lęku i strachu, są też różne inne emocje. Poczucie krzywdy. Dlaczego to się nam zdarzyło, tak. Poczucie winy. Czy jestem na przykład niewystarczająca, bo urodziłam wcześnie, albo poczucie winy a czemu poszłam tu i tu, a czemu zrobiłam to i to, gdybym na przykład leżała, albo gdybym coś zrobiła, to może by tego nie było. Więc myśli się różnych dużo kołacze po głowie, też myśli o tym, że może to być, się źle skończyć, na przykład. Ale wiele z tych myśli, zwłaszcza takich, że: “Ojej, a jak dzieciątku się nie uda, a jak zachoruje, a jak nie wyjdzie, a jak będzie niepełnosprawne”, bo to różne te myśli mogą przechodzić i nie jest wcale niczym dziwnym, że one przechodzą, ale często mamy bardzo się boją tych wszystkich myśli. Bardzo się boją dopuszczać do siebie te wszystkie uczucia, to że pomyślą: “Ojej, a jak dziecko umrze”, to trochę się boją, że ta rzeczywistość będzie zaklęta, że sobie z tym później nie poradzą. I może coś…

KN: Pani Moniko, ja tylko wrócę na chwilkę do odcinka, w którym gościłam położną, która opowiadała mi również o takich uczuciach jak zazdrość wobec inkubatora lub wyrzuty sumienia mamy, że nie pokochała swojego dziecka od razu.

MN: To też jest bardzo częste i tak naprawdę jak najbardziej naturalne. To też jest ważna rzecz, którą mamy mogą dostać od psychologa, w takiej rozmowie, o czym ja też z mamami rozmawiam, że te wszystkie właśnie uczucia i myśli, takie że właściwie są zupełnie naturalne i że tak może być. To jest wręcz normalne, że mama w takim momencie, kiedy z dzieckiem nie wiadomo co będzie, to jest taka naturalna obrona organizmu, że nie chce się wiązać za bardzo, dlatego że organizm trochę ten dystans stwarza do takiego momentu, w którym już będzie w miarę bezpiecznie. Dlatego, że żeby przeżyć stratę w razie czego. To jest taki mechanizm obronny.

KN: Ale nie musimy z tymi wszystkimi emocjami, lękami radzić sobie sami.

MN: Nie, nie musimy. Często właśnie, jeżeli mamy np. nie dopuszczają tego do siebie, jeżeli nie mówią o tym, no to jest zdecydowanie trudniej, to tak kiszą w sobie, a potem to gdzieś odreaguje dalej. Z emocjami nie jest tak, że mamy w sobie jakiś tam woreczek, takie przepustowe coś, że tam sobie wrzucamy i one sobie gdzieś wyjdą i w ogóle nie ma tematu, że możemy gdzieś je schować i już.

KN: Musimy je przerobić.

MN: Musimy przerobić, bo one nawet jak nie zostaną przerobione, to wyjdą gdzieś z tła.

KN: A jeśli Pani się “zaprzyjaźni”, mówimy tutaj w cudzysłowie, z taką mamą na tyle, że będziecie chciały kontynuować swoje spotkania po wyjściu ze szpitala, mamy z dzieckiem, to jest taka możliwość?

MN: Szczerze mówiąc rzadko tak się dzieje, dlatego że mamy, jak już, to jest praca interwencyjna, przede wszystkim. Mamy, jak się już rozgoszczą w macierzyństwie, to potem chcą jak najbardziej, jak najwięcej dać temu dziecku, jak najbardziej poświęcić się temu macierzyństwu, nadrobić trochę ten czas, kiedy nie było ich razem. To jest też takie poczucie winy, że czemu mnie nie ma przy dziecku, czemu ja nie mogę się przytulić. Właśnie być może to jest to o czym Pani mówi, ta zazdrość o inkubator, że to dzieciątko powinno być we mnie, a nie leżeć tam. I zwłaszcza, że mamy mają burzę hormonalną, działa na nie oksytocyna, która działa na to, że mamy karmią, ale też działa na to, że się tworzy więź. Więc jest taki rozjazd, bo też często jest, no nie wiem czy często, ale też jest coś takiego, że mamy po powrocie do domu, kiedy dzieciątko leży w szpitalu, one wracają i spotykają się z niesamowitą pustką. O czym bardzo trudno jest powiedzieć i nawet ją czasami wyjąć, że ona jest. Ale bywa, że mamy się po prostu czują jakby poroniły, a nie urodziły dziecko, dlatego że idą do domu, miały brzuch, brzucha nie ma. Życie się toczy, jakiś pokarm muszą ściągać, ale właściwie nie ma tego bodźca, nie karmią i dziecka też nie ma, więc to poczucie takie psychologiczne, takiej straty, jakiegoś takiej pustki jest naprawdę dojmujące czasami. Co też powoduje, że część mam na przykład traci pokarm.

KN: Ale bardzo ważne jest to, co Pani już powtórzyła, że te wszystkie emocje są zupełnie normalne, naturalne.

MN: Tak, jak najbardziej. Też mamy potem się obwiniają na przykład, że tak poczuły. No bo o tym się nie mówi. Często też rodzice, czyli partnerzy: “No daj spokój”, “Musimy dać radę”, nie mówimy o uczuciach, bo jak powiemy, to może obciążymy tę drugą osobę i obydwoje trwają w takich swoich bańkach. Czasami też mamy mają starsze dzieci i też muszą być dla tych dzieci mamami, w dalszym ciągu i nie mogą sobie też pozwolić w domu na takie rozbicie, czy jakąś płaczliwość, no bo muszą się organizować w tych wszystkich, wyrabiać w tych wszystkich obowiązkach, a ta sfera emocjonalna, ta sfera ciała, które tęskni, bo ciało tęskni, bo był brzuszek i tak dalej i nie ma tej naturalnej ciągłości, która biologicznie powinna być. Więc często kobiety są w tym same, mimo że mają wsparcie, bo nie dzielą się po prostu, bo nie wiedzą też, że można się podzielić. I właśnie taka jest rola moja, ja daję im na to przestrzeń. Tylko że no niestety jest to dobrowolne i nie możemy nikogo obligatoryjnie jakby zapisać na kilka wizyt u psychologa, żeby po prostu się zorientował, czy zorientowała, czy potrzebuje czy nie, tylko no niestety, to zależy od mamy, a część ze strachu się wycofuje z tego kontaktu.

KN: Jak mama może zadbać o siebie, a jednocześnie pracować nad tym żeby nie stracić więzi z dzieckiem? Bo rozmawiamy tutaj o takiej sytuacji, kiedy mama wraca do domu, a dziecko niestety musiało zostać w szpitalu.

MN: Tak jest zresztą bardzo często, bo przynajmniej u nas w szpitalu nie ma takiej możliwości, żeby mamy były na oddziale tyle czasu, ile dzieci potrzebują, a więc mama jest tyle dni, ile ona potrzebuje do wypisu, a potem przywozi mleko. W normalnych warunkach, nie covidowych, to mamy mogą potem przebywać na oddziałach, mogą przyjeżdżać i właściwie od porannych godzin do późnego popołudnia być przy dzieciach, karmić je, kangurować, kiedy oczywiście stan dziecka na to pozwala, albo czytać książeczki, mówić i wpływać na tą więź. Też w zależności od tego, w którym tygodniu dzieciątko się rodzi. Im wcześniej tym dzieciątko jest bardziej takie jakby zahibernowane na bodźce, nie potrzebuje takiej stymulacji, nie jest gotowe, nie jest dojrzałe do tego żeby wejść w diadę z mamą, czyli w taką relacyjną więź, bo tak naprawdę to dzieciątko jeszcze jest, jeszcze powinno być w brzuchu, więc jak jeszcze powinno być w brzuchu, to potrzebuje tego, co by dała macica, czyli te dzieci są otulane, leżą w takich obwarzankach specjalnych, mają takie ośmiorniczki, które przypominają pępowinę, żeby mogły się w nie wtulać. Też mamom są dawane takie ośmiorniczki, żeby mama wcześniej przytuliła do siebie, żeby ta ośmiorniczka pachniała jej zapachem. I każde dzieciątko ma swoją. I dopiero z czasem dziecko trochę się zaczyna otwierać na świat zewnętrzny i wtedy ta mama jest bardziej, ten fizyczny kontakt jest bardziej potrzebny.

KN: Pani Moniko i na koniec chciałabym poruszyć chyba najważniejszy temat. Jak sobie radzić z tym stresem, a przede wszystkim jak sobie radzić z wyrzutami sumienia, ponieważ to jest zupełnie normalne, że każda mama wcześniaka ma wyrzuty sumienia, że to może ona zrobiła coś złego, że dziecko urodziło się za wcześnie.

MN: Takie wyrzuty sumienia oczywiście pojawiają i często mamy je zgłaszają, ale oczywiście w zależności od sytuacji, czy to jest ta mama, która leżała np. na patologii ciąży i ona wiec, że zrobiła wszystko, no bo parę miesięcy wyrzeczeń, leżenia praktycznie cały czas, tutaj więcej nie mogła zrobić. Więc tutaj one będą pewnie na inne tematy. Ale tak, pojawiają się takie wyrzuty sumienia, że zrobiłam coś nie tak, że jestem niewystarczająca, że jestem, że jakaś, mój organizm jest nie taki, że np. nie jestem dobrą kobietą. Tutaj dużo takich fundamentalnych kawałków zostaje poruszonych. Stres związany z tym, nie da się tego żadną techniką zamknąć czy załatwić, mówiąc brzydko. To po prostu właśnie, kiedy te myśli przychodzą, kiedy te wyrzuty sumienia są naprawdę takie nie do zniesienia, to wtedy należy się zgłosić do specjalisty. Albo do właśnie psychologa takiego jak ja, albo na grupę wsparcia. To nie jest coś, co się da techniką wypracować. Tutaj trzeba o tym po prostu powiedzieć, indywidualnie zostać potraktowanym.

KN: Mnie nie trzeba namawiać, bo wiem, że psychoterapia może być bardzo ważna w życiu każdego człowieka. Ale jakbym mogła Panią prosić żebyśmy zachęcili tych młodych rodziców, którzy borykają się z lękiem, strachem, z milionem emocji i z tymi wyrzutami sumienia, żeby właśnie z takiej pomocy korzystali, z pomocy psychologa, grupy wsparcia, ja oczywiście też będę zachęcać, żeby kontaktowali się z naszą Fundacją. Ale bardzo bym prosiła Panią o pomoc w tym.

MN: Drodzy Rodzice, nie musicie być w tym sami, nie jesteście w tym sami. Od tego są tacy ludzie jak ja. Psychologowie, psychoterapeuci, a także grupy wsparcia. Bardzo zachęcam do korzystania.

KN: A ja zapraszam na kolejny odcinek. Do zobaczenia.

 


Poprzednie odcinki:

Pośpiesznym na świat – odcinek 26 – Wizyta u logopedy

 

Scroll to Top