- Dlaczego woda?
- Jak wygląda terapia w wodzie?
- Jak namówić rodziców na terapię w wodzie?
- Emocje jako ważny element terapii.
- Fakty i mity na temat swobodnego pływania i nurkowania noworodków i nie tylko.
- W jakim wieku możemy zacząć terapię w wodzie?
- Jak przygotować się do terapii w wodzie?
- Co daje woda?
- Gdzie możemy się nauczyć terapii w wodzie jako terapeuci?
- Ćwiczenia jakie wykonywane są w wodzie.
- Zagrożenia w terapii w wodzie.
- Co nam daje terapia w wodzie?
Katarzyna Nawrocka: Dzień dobry. W dzisiejszym odcinku programu „Pośpiesznym na świat” porozmawiamy o terapii w wodzie. Zapraszam.
Dzisiaj znajdujemy się w gabinecie “Całkiem Fajni Terapeuci” i będziemy rozmawiać o terapii w wodzie. A o tej właśnie terapii porozmawia ze mną Paweł Zawitkowski. Dzień dobry, Pawle.
Paweł Zawitkowski: Dzień dobry.
KN: Będziemy rozmawiać o terapii w wodzie. No niestety nie jesteśmy w stanie pokazać tej terapii, chociaż przy dzisiejszym słońcu fajnie by było móc skorzystać z basenu. Powiedz mi, dlaczego woda? To tak na początek.
PZ: To jest cudowne środowisko, w którym jesteśmy w stanie bardzo precyzyjnie kontrolować i zachowanie dziecka, i sposób w jaki doświadcza różnych bodźców zmysłowych, czuciowych, ruchowych. To jest fantastyczne miejsce do koherentnej i spójnej stymulacji wszystkich elementów, które bardzo pomagają przy wspieraniu rozwoju małego dziecka i prostej stymulacji. Oczywiście tutaj, tak jak we wszystkich działaniach terapeutycznych, możemy zastosować mniej lub bardziej zaawansowane działania i praktycznie rzecz biorąc od po prostu zwykłego funu, który się dzieciakom należy, poprzez wspieranie takich elementów jak relacje między rodzicami i dzieckiem, fajny czas spędzony razem, ale jeżeli już mówi o tym terapeuta, specjalista od neurorozwoju, no to woda dla nas jest cudownym wsparciem w terapii dzieci urodzonych przedwcześnie. W ogóle jakichkolwiek dzieci, które mają zakłócenia rozwojowe, dysfunkcje, uszkodzenia – tego typu rzeczy.
KN: Ja sobie to tłumaczę tak, że woda nas otula, ale też daje opór, więc te ćwiczenia, które wykonujemy w wodzie powodują, że to tak jakbyśmy trochę je wykonywali z jakimś obciążeniem.
PZ: I tak i nie. Trafiłaś w sedno, bo w pewnym sensie, może nie do końca to jest trafnie powiedziane: odciążenie. Jest to pewnego rodzaju ułatwienie znoszenia siły grawitacji. Wiadomo, że im nam jest ciężej, tym bardziej walczymy przeciwko sile grawitacji, a to powoduje realizację jakichś nieprawidłowych kompensacji czy reakcji stowarzyszonych itd. Tutaj jeszcze w grę wchodzą emocje. To dodałbym do tego, co mówiłaś, tę stronę emocjonalną dlatego, że o tym się często zapomina. Emocjonalna kontrola napięcia mięśniowego, ewentualnie wszystkie procesy serotoninowe, procesy, które uruchamiają tzw. hormony szczęścia w szerokim tego słowa znaczeniu. One są jak cudowny dopalacz w dojrzewaniu ośrodkowego układu nerwowego.
KN: I to dzięki wodzie?
PZ: Dzięki całości. Woda jest elementem. To znaczy zadaniem w ogóle kadry medycznej, która się zajmuje małymi dziećmi z zaburzeniami rozwojowymi jest tworzenie w każdej minucie życia tego dziecka – począwszy od snu, przez opiekę i pielęgnację, terapię, wycieczki górskie do Zakopanego i dalej na przykład – stworzenie optymalnych warunków. To ma być dobry świat z ogromną ilością dobrych doświadczeń zmysłowych, czuciowych, ruchowych i jakichkolwiek relacyjnych. To ma być świat bezpieczny. Dzięki temu tworzymy, to oczywiście w skrócie, idealne warunki i taką pożywkę dla prawidłowego dojrzewania ośrodkowego układu nerwowego. Bez tego nie ma nowoczesnej rehabilitacji. Bez tego nie ma nowoczesnej terapii XXI wieku. A woda tutaj jest dla nas absolutnym podstawowym elementem terapii bardzo często.
KN: To taki przyrząd trochę do tej terapii.
PZ: Trochę narzędzie, tak.
KN: Jeśli chodzi o samą terapię, tak jak wspominałam no nie pokażemy, jak wygląda ta terapia, ale my będziemy rozmawiać o wcześniakach. Zaznaczyłeś, że terapia w wodzie może być stosowana również u dzieci urodzonych o czasie, ale mających pewne schorzenia. No, ale jak byś mógł chociaż tak opisowo pokazać, jak ta terapia wygląda, jakie ćwiczenia wykonujemy.
PZ: To znaczy, generalnie rzeczywiście w takiej nomenklaturze uciekamy od używania słów „ćwiczenia” dlatego, że one bardzo szybko wsiąkają w umysły rodziców i oni potem strasznie się wokół tego koncentrują. Coś, co nie wygląda na ćwiczenie, a wygląda bardziej na zabawę, już nie ma dla obserwatora z zewnątrz znaczenia rozwojowego. Tymczasem jest odwrotnie.
KN: Chociaż z drugiej strony mówimy, że nauka przez zabawę jest najbardziej konstruktywna.
PZ: Tak. Z tym, że to ma znaczenie przenośne i dosłowne, bo nie możemy zapominać, z kim mamy do czynienia. Mamy do czynienia z dzieckiem, które chce doświadczać, chce się bawić, chce zjadać cały świat dookoła – począwszy od rąk po oczko tatusia. Mamy do czynienia z dzieckiem, które przez dłuższy okres czasu, jeżeli mówimy o dzieciach urodzonych przedwcześnie, miało do czynienia z koszmarną traumą i niefizjologicznymi warunkami rozwoju. I to samo możemy powiedzieć o rodzicach, bo trauma związana z przedwczesnym narodzinami i ewentualnie długotrwałą hospitalizacją to jest trauma wszystkich. To nie jest kwestia tylko i wyłącznie dziecka. I większość rodziców wcześniaków dokładnie przytaknie, kiedy powiemy, że często jest tak, że mniej się zajmujemy dzieckiem, bardziej się zajmujemy rodzicami.
KN: Wy?
Tak, terapeuci. Dlatego, że bardzo często okazuje się, że takie dziecko potrzebuje wsparcia rozwojowego. Nie do końca wtedy wkraczamy z jakimiś bardzo rozległymi terapiami. Po prostu asystujemy dziecku w jego dojrzewaniu pełniąc rolę bardziej doradców i coachów, i kogoś, kto wspomaga rodziców w danej chwili. A nie kogoś, kto raz, dwa, trzy razy w tygodniu spotyka się w terapii z dzieckiem i z rodzicami. Tutaj woda nam bardzo pomaga oferując rodzicom przyjazne dla nich i dla dziecka środowisko tej stymulacji.
KN: No właśnie, bo ja chciałam Cię dopytać, jak namówić rodziców na właśnie aspekt terapii w wodzie.
PZ: Trudno.
KN: Naprawdę?
PZ: Tak. Począwszy od tego, że mama nie lubi wody, że jednak wśród kadry medycznej jest takie przekonanie, że jak na basen, to pewnie będą jakieś zakażenia albo podobne historie.
KN: Bo mamy do czynienia z dziećmi, które mają obniżoną odporność.
PZ: Tak. Natomiast, jeżeli… Wszystko da się zrobić z małym dzieckiem. Są oczywiście przeciwwskazania do terapii w wodzie, czy w ogóle. Oczywiście przejściowe albo stałe do korzystania z tego typu rzeczy. Ale pomyślmy też o tym, że codziennie się kąpiemy. Co prawda zagrożenie jest trochę inne dlatego, że woda na basenie jest ogólnodostępnym akwenem.
KN: Jest chlorowana.
PZ: Jest chlorowana trochę bardziej niż ta, która jest w naszych kranach. Ale też bez przesady. Jeszcze 20 lat temu, może 30, to byśmy zaczęli się nad tym zastanawiać. Natomiast naprawdę mamy zupełnie inne czasy jakości. Wszystkie te kwestie i epidemiologiczne, i sanitarne stoją na zupełnie innym poziomie. Więc naprawdę nie ma się czego bać. Warto sprawdzić po prostu kwestie czystości i kwestie przestrzegania warunków sanitarnych na pływalni. Można też sobie zbudować basen. Czemu nie?
KN: Można.
PZ: Można, czemu nie. Wszystko można zrobić, jeżeli się jest przekonanym do tego, że to naprawdę działa. Większość rodziców, którzy spróbują, odważą się ten pierwszy raz skorzystać z naszych porad, czy ze wsparcia terapeuty w wodzie, bardzo sobie to chwalą. A chwalą sobie to przede wszystkim dzieciaki, bo są naprawdę szczęśliwe. Pod warunkiem, że to nie będzie oczywiście robione według systemu nakazowo-rozdzielczego, czyli po prostu wrzucamy dziecko do wody, tak jak ja kiedyś byłem uczony pływania.
KN: I radź sobie.
PZ: I sobie radź. Tylko robimy to wszystko w taki sposób, w jaki jest w stanie zaadoptować dziecko. Zresztą mam nadzieję, że coraz większa ilość rodziców jest coraz bardziej rozpieszczana przez część kadry medycznej albo przez pracowników oddziałów neonatologicznych. Mam taką nadzieję, bo staramy się sprawić, że już w klinikach, już na oddziałach, żeby trochę łagodniej przechodzili tę całą traumę, żeby mieli trochę radości. I to najczęściej się udaje.
KN: My rozmawialiśmy w naszym programie bardzo często o tym, że rodzice wcześniaków powinni korzystać z opieki psychologa. A później dorosłe wcześniaki, czy też wcześniaki w wieku szkolnym, również. Nie będziemy wchodzić w takie aspekty, ale chciałam zapytać o te emocje dlatego, że w naszej rozmowie przewija się to, że te dzieci mają za sobą traumę.
PZ: Tak.
KN: Czyli negatywne emocje.
PZ: Oczywiście.
KN: I teraz terapia w wodzie ma wywołać te pozytywne?
PZ: Nie tylko terapia w wodzie. Rzeczywiście traktujemy ją jako element systemu i dobrze by było to ciągle powtarzać, że nie ma jednej przestrzeni, jednego sposobu działania, który załatwi wszystkie problemy. To ma być all inclusive w Emiratach Arabskich 7-gwiazdkowe – ze wszystkim, co tylko jesteście w stanie sobie wyobrazić. Bo przykrych doświadczeń dziecko samo sobie nagrabi na pewno wcześniej czy później. Natomiast to też nie chodzi o to, żeby tworzyć świat szczęśliwości, bo to jest dalekie od prawdy. Natomiast zawsze, jeżeli mówimy o nowoczesnej terapii, jakakolwiek forma terapii musi być przeprowadzana w warunkach i taki sposób, który co najmniej dziecko zaakceptuje. Ono nie musi być super ekstra szczęśliwe z tego powodu, ale przede wszystkim musimy spełniać te podstawowe warunki, czyli nie może się kojarzyć z dyskomfortem, z bólem, z niepokojem, z alertem jakimkolwiek. Najlepiej, jeżeli dziecko będzie z chęcią uczestniczyło w tych zajęciach. W związku z tym terapeuci naprawdę mają tyle narzędzi w swojej dyspozycji, że powtarzanie ciągle tych samych rozwiązań jest po prostu nudne. A poza tym rehabilitacja jest naprawdę fajną dziedziną i można się tym pobawić. Terapia w wodzie jest jedną z form tej zabawy, a jednocześnie, absolutnie będę się przy tym upierał, jedną z najbardziej efektywnych form terapii neurorozwojowej. Już nie mówię o takiej zwykłej stymulacji rozwojowej, która się należy każdemu dziecku hospitalizowanemu, albo każdemu wcześniakowi. Nawet jeżeli nie kwalifikujemy tego dziecka do terapii jako takiej.
KN: Wiele się mówi o tym, że dzieci – te nowo narodzone – mogą spokojnie pływać bez strachu, jaki towarzyszy dorosłym w momencie, kiedy dopiero uczą się w jakimś tam wieku tego pływania. Ale ja podejrzewam, że jest jakiś przedział wiekowy, kiedy możemy zacząć taką terapię.
PZ: Otworzyłaś worek z mitami. I to jest taka puszka Pandory. Niestety jest powtarzana bardzo często w przestrzeni publicznej. Jednym z takich mitów jest fakt, że dziecko umie oddychać pod wodą na przykład, bo przecież oddychało w płynie owodniowym itd. Albo że dziecko wstrzymuje na bardzo długo oddech i dzięki temu może przez dłuższy czas pod tą wodą przebywać.
KN: Tak, o tych artykułach mówię.
PZ: To nie wiem, co mam… To znaczy tak, mogę powiedzieć prawdę albo być kurtuazyjny.
KN: Nie, to powiedzmy prawdę. Przynajmniej jedna z wielu zalet tego odcinka to będzie to, że obalamy mity.
PZ: Zajęcia w wodzie są cudowne i chodźcie na te zajęcia.
KN: Tak jest.
PZ: Natomiast dobrze by było, żeby odrzeć te mity, odrzeć te zajęcia z tego odium mitów wszelakich. Otóż dziecko nie oddycha powietrzem, które nie wiadomo skąd się znalazło w płynie owodniowym dlatego, że jego płuca wypełnione są płynem. I uwaga – nie są wypełnione płynem owodniowym, Drodzy Rodzice. Są wypełnione płynem płucnym, który to z płuc pochodzi. Otóż w trakcie ciąży, to już nie będę się zagłębiał w szczegóły, tkanka płucna wydziela po prostu określony płyn, który utrzymuje drogi oddechowe przynajmniej na różnych etapach dojrzewania w adekwatnej do tych etapów dojrzewania formie. A płyn owodniowy tak naprawdę zajmuje tylko jamę ustną i gardziel. Natomiast tuż przed porodem, szczególnie jeżeli mówimy, przede wszystkim jeżeli mówimy o porodzie naturalnym, hormony, czyli organizm mamy, dają taki sygnał do organizmu dziecka, że zamiast produkować ten płyn, który utrzymuje płuca w gotowości bojowej, ma ten płyn zacząć wchłaniać, OK. I to się dzieje przy porodzie naturalnym, ewentualnie przy porodzie wspomaganym. Gorzej jest, jeżeli mówimy o cesarskim cięciu. I wtedy trochę inaczej to… Tak jakby ten płyn też jest wchłaniany, ale dużo dłużej, dużo więcej czasu to wymaga. Więc nie możemy powiedzieć, że dziecko oddycha pod wodą tak, jak w brzuchu mamy, bo to jest nieprawda. Dziecko po prostu pobiera tlen z układu krwionośnego mamy i do widzenia. Na tym to mniej więcej polega. I to jest pierwszy mit, który w dużej mierze zmienia sposób widzenia dziecka w wodzie już po urodzeniu. Drugi mit to jest to, że dziecko potrafi na długi, długi czas wstrzymać oddech. Rzeczywiście potrafi. Tylko po co? OK? To nie jest fizjologiczne – wstrzymywanie oddechu. Proszę pamiętać, warto pamiętać, że każda zmiana funkcjonowania w pewien sposób odbija się na równowadze, na homeostazie dziecka. W związku z tym nie należy nadużywać ani organizmu dziecka, ani jego ciała, ani jego umysłu, ani nic.
KN: Wspominałeś o tym, że nic na siłę.
PZ: Nic na siłę. W związku z tym, teraz, z całym szacunkiem dla wszystkich szkół terapii w wodzie i dla wszystkich zaangażowanych w to emocjonalnie osób – nie ma sensu ćwiczyć z dzieckiem zanurzania pod wodę w wieku trzech, czterech, sześciu miesięcy. Zasada jest jedna święta: jak dziecko będzie chciało sobie zanurzyć głowę pod wodę, to sobie ją zanurzy. Nie ma sensu go wkładać i uczyć go jak ma wstrzymywać oddech. Ono sobie lepiej z tym poradzi niż my. Tym bardziej, że większość dzieciaków jednak zaczyna płakać. Argumentem dla kadry i dla rodziców jest to, że po drugim, trzecim razie przestało płakać, to pytanie zadam Wam bardzo jedno fundamentalne: po co były te dwa, trzy razy? Szczególnie u dzieci, które przeżyły tę traumę i ciągle ślady tej traumy przez wiele miesięcy, a nawet czasami lat, zachowują w swoim układzie hormonalnym, w swojej regulacji biologicznej. To nie mija razem z wyjściem ze szpitala. W tej chwili już nie ma na ten temat dyskusji, tzn. dyskusja szeroka jest, ale wiemy doskonale, że wpływ hormonów stresu na organizm dziecka, na organizację biologiczną dziecka, na jego kompetencje rozwojowe począwszy od ruchowych, przez organizację wzroku, słuchu, organizację trawienia, wchłanianie, oddychanie, układ krążenia, układ nerwowy przede wszystkim, czyli całą organizację strukturalną i funkcjonalną układu nerwowego jest katastrofalny. Więc ja uczestniczyłem, czy nasz zespół i wielu specjalistów uczestniczyło te 10, 15, 20 lat temu w dyskusjach na ile stres, na ile lęk dziecka jest toksyczny dla niego albo nie jest toksyczny dla niego. Wiadomo już, że jest toksyczny. W jaki sposób odbije się to na jego życiu? Trudno w czasie rzeczywistym to określić. Na pewno się odbije i na pewno przejedzie się jak czołg po dziecku i po rodzicach.
KN: A chciałabym tutaj wrócić na chwilę do wieku dlatego, że wspomniałeś, że w wieku trzech, czy sześciu miesięcy nie ma sensu ćwiczyć z dzieckiem, czy zmuszać go do nurkowania. Ale czy to znaczy, że trzymiesięczne dziecko już spokojnie może zacząć terapię w wodzie? Czy jest jakaś sytuacja, w której powiedziałbyś: nie, dziecko jest za młode lub, że to nie jest terapia dla Państwa dziecka?
PZ: Jest kilka takich parametrów, które bierzemy pod uwagę kiedy decydujemy razem z rodzicami, że już warto zacząć. Niektóre z tych parametrów dotyczą właśnie organizacji biologicznej, czyli np. termoregulacji małego dziecka, albo jego wagi, czyli obłości itd. itd. Następnym parametrem jest stopień dojrzałości funkcjonalnej, czyli może inaczej. Wyjaśnię to w ten sposób, że na samym początku małe dzieci są troszeczkę podobne, przepraszam wszystkie dzieci i rodziców, do takich robocopów. Bardzo wszystkiego się boją, wywalają te ręce i różne inne takie historie. Nie do końca czują się panami swojego ciała. W pewnym momencie, szczególnie jeżeli są odpowiednio wspierane w tym rozwoju. Czy przez handling, czy przez działania terapeutów, czy różne inne historie. Zaczynają się poruszać troszeczkę tak, jak bollywodzki tancerz. Zaczyna pojawiać się dużo spokoju, rotacji. Zaczyna być widać, że dziecko czegoś chce i prawie mu się to udaje. Może trochę niewprawnie. I w tym momencie, który najlepiej rozpoznają rodzice jednakże, kiedy czujemy, że dziecko czuje się ze sobą samym i ze światem dookoła dużo bardziej bezpieczne, to możemy zacząć próbować tą wodę. Natomiast mówię o dużych akwenach, czyli basen np. Natomiast wcześniej mamy do wyboru ogromne balie np. cynowe. Wszystko mi jedno jakie. Akweny pod tytułem wanienka (ale bardzo duża), albo wanna. I to są takie etapy przygotowania dziecka, czy rozpoznania, czy już jest gotowy na przygodę z większą wodą.
KN: Ale tak do brzegu jakbyśmy mieli stwierdzić, czy np. miesięczne dziecko może być rehabilitowane w wodzie?
PZ: Niestety będę Wam komplikował sytuację dlatego, że mamy wiek urodzeniowy, mamy wiek korygowany, ale uwaga: mamy też wiek biologiczny.
KN: Tak, mamy.
PZ: Tak naprawdę terapeutę nie interesuje do końca wiek korygowany. Interesuje go wiek biologiczny, bo w odniesieniu do wieku biologicznego, czyli kiedy dziecko dojrzało do możliwości realizowania jakiejś funkcji, to to nas najbardziej interesuje. I teraz, gdybyśmy mieli przyjąć taką cenzurę dziecka urodzonego o czasie to myślę, że ten trzeci miesiąc to jest taki przełom. Czasem i dwu-, i półmiesięczne dzieciaki takie bardziej wypasione, bardziej dojrzałe już mogą. Czasami czteromiesięczne dzieci. To zależy od bardzo, bardzo wielu czynników. Tym podstawowym parametrem jest poczucie bezpieczeństwa dziecka, termoregulacja i ta dojrzałość taka ruchowa trochę, biomechaniczna. Bo to nie ma sensu iść na basen, jeżeli dziecku to nie sprawia frajdy i kiedy jeszcze się boi i nie za bardzo wie, co z tym zrobić. Oczywiście terapeuta w terapii w wodzie, terapeuta Halliwick na przykład, jest w stanie tak naprawdę z każdym dzieckiem zrobić wszystko w wodzie. Natomiast pytanie o sens. Więc to musi być rozsądne przede wszystkim i to jest podstawowy parametr. I wtedy to jest bezpieczne. Czyli możemy sobie ustalić taką cezurę, że jeżeli wiek korygowany, wiek biologiczny jest na poziomie około trzeciego miesiąca, to możemy się przymierzać do tej wody. Natomiast, jeżeli chodzi o dzieci urodzone przedwcześnie, nieco przesuwamy ten termin. I prosimy rodziców, żeby raczej to była wanna. Jeżeli nie mają w domu wanny, to mogą sobie zamontować na środku pokoju na przykład, wszystko mi jedno. I to bardziej zależy od tej specyfiki dojrzewania wcześniaka, ale pewnie o tym będzie jeszcze kiedyś mowa.
KN: Tak. No to weźmy w takim razie lalkę i pokażmy chwyty, które są wykorzystywane w tej wodzie. I też chciałabym, żebyśmy jednocześnie opowiedzieli o tym, jak rodzice powinni się przygotować do takiej terapii. No, bo może jest coś, o czym powinniśmy wiedzieć na samym początku. Zdecydowaliśmy się już na tę terapię i co dalej?
PZ: Zazwyczaj jest tak, że… To może zacznę od końca. Zazwyczaj jest tak, że przed wszystkim, oczywiście jeżeli trafiamy pierwszy raz do terapeuty, przed wszystkimi jest wywiad i musimy wykluczyć wszystkie przeciwwskazania, ewentualne niepewności. Tam, gdzie się pojawia jakaś niepewność, to musimy ją wyjaśnić najpierw, a potem dopiero decydować. To jest pierwsza rzecz. I są oczywiście, ta lista przeciwwskazań jest prawie zerowa. To są te tzw. grube rzeczy, czyli to są jakieś zastawki otrzewnowe, oponowe, różne inne historie. To na pewno. To znaczy pod znakiem zapytania jest prowadzenie terapii w wodzie z dziećmi z epilepsją, natomiast to zawsze zostawiamy decyzji neurologa i terapeuty.
KN: A co, jeśli chodzi o napięcie mięśniowe?
PZ: Tak. Tutaj rzeczywiście dobrze trafiłaś dlatego, że są też takie mity, że dzieci z niskim napięciem mięśniowym, albo bardzo obniżonym napięciem mięśniowym ewentualnie takie, które prezentują niską spójność stawową, czyli są bardzo, bardzo elastyczne – nie powinny uczestniczyć w terapii w wodzie, gdyż tam tracą czucie swojego ciała. Oczywiście jest dokładnie odwrotnie. I dokładnie tym dzieciom, przede wszystkim, dedykujemy tego typu działania. I zdziwicie się, bo często się zdarza tak, że w momencie kiedy przychodzą do nas dzieciaki po wstępnym rozpoznaniu w boju: kto za, i co potrafi, jaka jest jego przestrzeń zainteresowania, czy się boi, czy się nie boi, czego potrzebuje przede wszystkim, jakie są jego możliwości, ograniczenia i potrzeby. Decydujemy się na to, że nie zaczynamy jeszcze terapii na suchym lądzie, czyli w gabinecie, tylko robimy coś w rodzaju takiego wstępu do terapii właśnie w wodzie przez jakiś czas tak, żeby pomóc organizacji czucia małego dziecka, bo tutaj muszę szybko z butami wejść w temat pod tytułem: co daje woda? To jest niesłychanie precyzyjne i adekwatne do bieżącej sytuacji i adekwatne do wieku rozwojowego dziecka i jego ograniczeń i potrzeb – stymulacja czucia głębokiego. To jest bardzo często jeden z największych deficytów dzieci urodzonych przedwcześnie z różnych powodów. Do tego mamy cudowną też, absolutnie globalną, stymulację czucia powierzchownego. To nie jest jakiś dotyk w jednym obszarze. Dziecko całym sobą czuje czucie głębokie i całym sobą czuje czucie powierzchowne. I jedziemy, jak już się rozpędziliśmy, niesamowita stymulacja układu przedsionkowego, czyli wkraczamy w taką domenę stymulacji, organizacji czucia i zmysłów, i integracji czucia i zmysłów.
KN: Paweł, to teraz taka delikatna prywatna dygresja, bo nie skończymy tej rozmowy zbyt szybko. Ja się bardzo cieszę, bo przy każdej Twojej odpowiedzi mi się pojawia kolejne pytanie, a tutaj takie… Może to nie chodzi o emocje, też nie o czucie tej wody, ale chodzi mi o klaustrofobię lub lęk przestrzeni. Bo ja prywatnie w życiu mam klaustrofobię i przy okazji cudownych wakacji wybrałam się na nurkowanie i byłam przekonana, że nie muszę się do tego przyznawać – dorosła osoba. Bo woda to dla mnie lęk przestrzeni. No, bo tam jest taka przestrzeń. A okazało się, że ona mnie tak otula, że ta klaustrofobia to był pierwszy z aspektów, który powinnam poruszyć z osobą, która mnie uczyła nurkowania. I podejrzewam, że dzieci też mogą odczuwać to jako taki nacisk, jako taką presję na…
PZ: Trochę strzał w dziesiątkę. Mam nadzieję, że ta osoba, która Cię uczyła nurkowania to jest osoba zaprzyjaźniona i się nie obrazi, bo po prostu nie rozpoznała wystarczająco dobrze Twoich ograniczeń i możliwości. A szczególnie przy nurkowaniu u osób dorosłych czy młodzieży, bo to jest absolutny warunek bezpieczeństwa nurkowania.
KN: Wiesz, ale mówimy o nauce nurkowania osoby dorosłej, która powinna się przyznać, że ma klaustrofobię.
PZ: Analogicznie dokładnie jest tak samo z dziećmi. Dlatego namawiam wszystkich rodziców do tego, żebyście pierwsze kroki skierowali do osoby, która jest naprawdę w tej materii wykształcona, czyli terapeuty Halliwick. A najlepiej, jeżeli to jest terapeuta NDT-Bobath plus Halliwick. Większość terapeutów NDT-Bobath ma w głowie to, że to jest super ekstra narzędzie, więc od razu realizuje takie kursy, czy uczestniczy w takich kursach. Natomiast to jest w ogóle warunek jakiejkolwiek relacji międzyludzkiej, a już przede wszystkim terapii, jakichkolwiek działań medycznych. My zanim podejmiemy jakieś działania musimy wiedzieć dokładnie, że nasze działanie nie przyniesie szkody dziecku. A w związku z tym to rozpoznanie w walce, o którym już mówiliśmy przed chwilą, czasami trwa bardzo, bardzo długo i bardzo długo przygotowujemy dziecko i rodziców do podjęcia procesu terapeutycznego. A u dzieci wygląda to w następujący sposób, że przekazujemy rodzicom pewne sugestie dotyczące kąpieli małego dziecka w wanience. Potem prosimy o taką przygodę z większą wodą, czyli np. wanna. Nawet jeżeli ktoś nie ma wanny, no to na wyjeździe do dziadków też można spróbować i oczywiście już wtedy uczeni są odpowiednich technik adaptacji dziecka do warunków wodnych łącznie z określonymi technikami asekuracji dziecka. Zaraz pokażę taką technikę. Natomiast jest jedna bardzo, bardzo ważna rzecz i bardziej dotyczy rodziców wcześniaków, którzy jeszcze przebywają w klinikach. Absolutnie macie pełne prawo do tego, żeby oczekiwać od personelu medycznego, że ta kąpiel dziecka, które przebywa w szpitalu ma być dla niego przyjemnością. I ani przez chwilę dziecko nie może w wodzie się bać dlatego, że mamy potem do czynienia z wielomiesięcznymi fobiami dotyczącymi czy w ogóle wsadzenia do wody, czy nie wiem: zamaczania twarzy, czy zamaczania nosa, włosów itd. itd. W każdym razie, nie wiem, jak będziesz ze mną rozmawiała za każdym razem, takim wspólnym mianownikiem jest zawsze ta emocjonalna, poznawcza i relacyjna strona poczucia bezpieczeństwa rodziców i dzieci. Bez tego nie ma terapii, nie ma leczenia.
KN: Pawle, wspominałeś o tym, że wy jako terapeuci, uczycie rodziców. No, ale gdzie taki terapeuta może się nauczyć?
PZ: Jest Polskie Stowarzyszenie Terapeutów Halliwick. Chyba tak się nazywa. Polecam, bo to jest bardzo dobra firma. Nie wiem, czy jest Stowarzyszenie WATSU. To też jest taka szkoła terapii, ale bardziej dla dorosłych. Te techniki, które opracowała szkoła Halliwick są kompatybilne z technikami NDT-Bobath. Dzięki temu mamy ogromną łatwość łączenia tych różnych elementów terapii.
KN: To co, pokażemy jakieś chwyty?
PZ: Może kilka podstawowych, ja bardziej chciałbym. Tutaj jest Marian.
KN: Cześć Marian.
PZ: Chciałbym pokazać taką drobną różnicę. Oczywiście nie mówię, że wszyscy robią tak, a nie inaczej itd. Bo jeżeli np. klasycznie podtrzymujemy dziecko pod klatkę piersiową, tak jak to ma miejsce, wtedy dziecko reaktywnie uruchamia całą taśmę prostowników. Za wszelką cenę próbuje unieść głowę do góry, co jest oczywiście słuszne, bo inaczej by nurkowało. I wtedy nie mamy tego oczekiwanego efektu. Wystarczy przesunąć stabilizację do przodu. No nie mamy wody, więc trudno jest pokazać to. Przesunąć stabilizację do przodu, czyli nasza ręka wchodzi pod pachę i pod ramię jednej ręki, a dłoń drugiej ręki może utrzymywać ramię, łokieć i bark drugi. A tutaj już każdy rasowy terapeuta jest w stanie prowadzić przez rękę dziecko czy do leżenia bokiem, czy do bardziej wyprostu, czy do bardziej zgięcia itd. itd. A jednocześnie głowa jest zabezpieczona. Bez wody trudno jest to dokładnie pokazać. Natomiast oczywiście nie stosujemy takich technik np. w ten sposób, czyli utrzymywania tułowia. Staramy się maksymalnie głęboko zanurzyć dziecko pod wodę i asekurujemy, czy w ten sposób, czy między nogami, czy to co dzieciaki bardzo, bardzo lubią tzw. motorówkę. Przepraszam wszystkich kolegów i koleżanki, terapeutów Halliwick, że może to nie będzie prawda, ale naprawdę na suchym lądzie trudno jest to zamarkować. To jest mniej więcej coś takiego. Układamy dziecko w pozycji bocznej, która wspomaga realizację, czy rozwój reakcji prostowania głowy do boku, czyli znowu pracujemy nad kontrolą głowy, pracujemy nad dysocjacją, czyli rozdzielnością pracy obręczy barkowej obydwu ramion, nad równowagą zgięcie-wyprost. No po prostu tyle można zrobić. Tylko to musi po prostu być osoba, która wie co chce robić. Z tym, że teraz tak – uczymy rodziców precyzyjnych technik asekuracji i nie epatujemy ich tą ogromną ilością wiedzy, bo to nie ma sensu. Chyba, że jest ktoś kto mówi: a czym to się różni od czegoś innego. I wtedy rozwijamy skrzydła i wtedy zanudzamy rodziców opowieścią co to daje i dlaczego tego używamy.
KN: No, ale też terapia nie ma na celu nauczenia rodziców na tyle, żeby oni później ćwiczyli – mieliśmy unikać słowa „ćwiczenia” – żeby prowadzili tę terapię z dzieckiem w domu.
PZ: Absolutnie tak. Absolutnie tak. Czyli terapeuta uczy technik asekuracji dziecka w wodzie. I są rodzice, których proszę o to, żeby chodzili z dzieckiem na basen 7 razy w tygodniu albo i więcej, jeżeli im się to podoba. Dlatego, że dziecko po prostu tego potrzebuje. Ewentualnie to daje niesamowite rezultaty. I oczywiście trudno, żeby chodzili 7 razy w tygodniu z terapeutą. Jest określony zakres działań w wodzie i to jest na tyle proste i na tyle skuteczne i na tyle przyjazne i łatwe do realizacji przez rodziców, że naprawdę nie trzeba być terapeutą, żeby realizować bardzo precyzyjnie i bardzo efektywnie tego typu działania stymulujące rozwój dziecka.
KN: Czyli wyszkolony terapeuta szkoli rodziców, a rodzice później pomagają swoim dzieciom?
PZ: Zdziwię Cię – tak. Zresztą to jest zasada, która zaczyna od wielu, wielu lat obowiązywać już nawet na etapie hospitalizacji. Nie mówię o hospitalizacji w wodzie. Mówię po prostu o działaniach kadry medycznej na terenie szpitali i klinik neonatologicznych. Przesuwamy tak jakby może nie tyle obciążenia ile możliwości opieki i stymulacji rodziców właśnie w ich kierunku, czyli kadra medyczna, terapeuta uczy rodziców w jaki sposób mogą bezpiecznie od strony klinicznej opiekować się swoim dzieckiem, a rodzice bezpośrednio realizują te zalecenia z dzieckiem. Wszystkie badania, które do tej pory zostały robione potwierdzają niesłychaną skuteczność tego typu działania, tego typu strategii.
KN: No dobrze, to na koniec. Nie byłabym sobą, gdyby nie zapytała Cię o zagrożenia jeśli chodzi o terapię w wodzie. Marian niech sobie tam spokojnie śpi.
PZ: Leży.
KN: Leży, no dobrze.
PZ: Co prawda nie ma stabilizacji miednicy. To jest błąd, przepraszam.
KN: To może go połóżmy. I pogadajmy chwilę o tym, jakie są zagrożenia. Bo podejrzewam, że jakieś są.
PZ: Są na pewno. To znaczy, zagrożeniem jest brak wykonania dobrego wywiadu i braku uważności na ograniczenia, czy lęk dziecka, czy jego jakiekolwiek inne ograniczenia emocjonalne, organiczne itd. itd. Na pewno warto się zastanowić, jeżeli mamy do czynienia z chorobami skóry i wtedy nie ma czegoś takiego, że nie wolno, bo ta choroba nie pozwala, albo wolno, bo wszystko mi jedno. Każdy przypadek jest trochę inny i tutaj jest, zresztą wszyscy rodzice wiedzą, że dobry pediatra jest na wagę złota. I to jest pierwsza taka grupa tych zagrożeń. No i są oczywiście zagrożenia z kategorii klinicznej. Na pewno mówimy tutaj o epilepsji. Tutaj musimy bardzo, bardzo uważać. Są oczywiście takie przypadki, kiedy możemy prowadzić terapię w wodzie, ale to wymaga bardzo uważnego rozpoznania, odpowiedniego przygotowania i panowania nad procesem patologicznym. Oczywiście są pewnego rodzaju ograniczenia i nie mówię, że zupełne przeciwwskazania jeżeli chodzi o PEG, jeżeli chodzi o wszystkie zastawki otrzewnowo-oponowe itd. Natomiast tych twardych przeciwwskazań to jest naprawdę ułamek promila.
KN: No i żeby nie skończyć odcinka na tym, że są jakieś zagrożenia, to powiedzmy krótko: co nam daje terapia w wodzie?
PZ: Cudowną stymulację zabarwioną niesamowicie pozytywnymi doświadczeniami emocjonalnymi, co nam daje ogromne możliwości prawidłowej stymulacji rozwojowej małego dziecka w takim totalnie globalnym wymiarze. Często mówimy, że to jest taki żargon oczywiście terapeutyczny, że to jest taka terapia koherentna, czyli bardzo spójna i logiczna wewnętrznie. Czyli angażujemy wszystkie zmysły dziecka w bardzo taki przyjazny dla niego sposób do tego, żeby osiągnąć określone efekty terapeutyczne. I to naprawdę jest coś, o co warto powalczyć.
KN: No dobrze, to mi pozostaje tylko podziękować Ci za wyczerpanie tematu. Bo na pewno to zrobiliśmy. I wierzę, że się jeszcze spotkamy przy okazji innych tematów i innych odcinków. Ja Tobie mówię: do zobaczenia.
PZ: Do zobaczenia.
KN: A naszym widzom chciałam powiedzieć, że zawsze możecie zadać nam pytania i zostawić je w komentarzu pod odcinkiem.
Dzisiaj mieliśmy materiał, który pomógł nam rozwiać wszystkie mity. Obalić mity, potwierdzić fakty nie tylko o terapii w wodzie, ale ogólnie o rozwoju dziecka. Wierzę, że kolejna cenna wiedza w kolejnym odcinku, także zapraszam.
Poprzedni odcinek:
Pośpiesznym na świat – odcinek 41 – Dzień na oddziale Neonatologii i Intensywnej Terapii Noworodka