Pośpiesznym na świat – odcinek 14 – Mój wcześniak ma już 7 lat

W programie “Pośpiesznym na świat” opowiemy Wam dzisiaj o siedmioletnim Aleksandrze.

Alek urodził się w 24. tygodniu ciąży, ważył 700 gram i mierzył 33 cm. Przeszedł 7 transfuzji krwi i prawie wszystkie powikłania wcześniacze.

Posłuchajcie rozmowy z Panią Izabelą, która jest dumną mamą tego zdrowego i szczęśliwego siedmiolatka.

Zapraszamy do oglądania i do subskrybowania naszego kanału. Bądźcie z nami co wtorek o 9:00 z poranną kawą!

Katarzyna Nawrocka: Dzień dobry. Chciałabym Wam dzisiaj opowiedzieć o Aleksandrze. Siedmiolatku, który jest wcześniakiem. Dzisiaj ze mną jest pani Izabela, która jest mamą Aleksandra.

Izabela Sulkowska: Dzień dobry.

KN: Pani Izabelo, Aleksander ma 7 lat. Ja pozwolę sobie mówić Alek, bo Aleksander brzmi tak bardzo poważnie.

IS: Oczywiście.

KN: Czyli ruszył do szkoły w tym roku?

Tak, to jest jego pierwszy rok.

KN: Dobrze, o to skoro zaczynamy od edukacji, to możemy śmiało powiedzieć, że ruszył do szkoły tak, jak jego rówieśnicy.

IS: Dokładnie tak.

KN: Czy możemy w takim razie stwierdzić, że Aleksander rozwija się bardzo podobnie?

Myślę, że tak. Myślę, że jak na jego czas urodzenia – urodził się w maju, miał urodzić się we wrześniu, to rzeczywiście idzie tak równo z rówieśnikami.

KN: Miał urodzić się we wrześniu, a urodził się w maju, czyli w którym tygodniu ciąży?

IS: Dwudziestym czwartym.

KN: To teraz powiedzmy, bo na pewno wszystkich zaciekawi, ile ważył i mierzył maluch.

IS: Miał 33 centymetry, ważył 700 gram, przy czym po urodzeniu jeszcze ta waga mu troszkę spadła, więc to było około 650 gram.

KN: Możemy sobie jakoś wyobrazić, że on się mieścił na dłoni?

Myślę, że zdecydowanie się mieścił, tak.

KN: My na pewno pokażemy Państwu zdjęcia Alka dlatego, że Pani Izabelo, Pani jest tutaj dlatego, żeby opowiedzieć o swojej historii, ale też dlatego, żeby tchnąć wiarę i nadzieję w rodziców, którym właśnie urodził się wcześniak.

IS: Tak, ponieważ wiem, że takie wsparcie innych rodziców, którzy doświadczyli tego samego jest bardzo ważne, bo samej mi pomagały takie historie. Także pomyślałam, że moja też może pokazać, że może być dobrze.

KN: A gdzie Pani takie historie widziała, gdzie je znajdowała?

Na pewno przebywając też na oddziale. Wtedy z różnymi mamami wymieniałyśmy między sobą swoje własne przeżycia i doświadczenia. Ale na szczęście już też był Internet. W takich okolicznościach bywa też przydatny, także dużo, dużo historii było w tym, w Internecie.

KN: I biorąc pod uwagę, że  w momencie, kiedy Pani została mamą wcześniaka już swobodnie mogliśmy korzystać z Internetu. Mówię o tym dlatego, że zdarzały mi się rozmowy z rodzicami wcześniaków, którzy urodzili 20 lat temu i mieli ograniczony dostęp do tego typu wiedzy. Czy właśnie wtedy, kiedy szukała Pani podobnych historii w Internecie, trafiła Pani na naszą Fundację?

IS: Tak, wtedy już o niej usłyszałam. I z tego, co pamiętam to był taki czas, kiedy ona zaczęła się jeszcze prężniej rozwijać, także duże nadzieje pokładałam i pomyślałam, że to jest bardzo dobra inicjatywa.

KN: Bardzo się cieszę. W takim razie wróćmy do pierwszych dni. Pani Izabelo, jak wyglądał poród? Co się stało?

IS: To znaczy tak, cała ciąża była trudna. Właściwie głównie leżałam w domu i miałam leki na podtrzymanie ciąży. Natomiast prawdopodobnie wdało się zakażenie, odeszły wody płodowe i jeszcze bez tych wód Alka udało się przez tydzień utrzymać w brzuchu, już w szpitalu. Natomiast, no z uwagi na zagrożenie jego życia, no po części też mojego niestety poprzez cesarskie cięcie musiał być wyjęty na świat, mówiąc delikatnie.

KN: Czyli Alek jest wcześniakiem, u którego możemy stwierdzić, że znamy mniej więcej przyczynę, dlaczego przyszedł wcześniej na świat.

IS: Znamy powody, ponieważ odejście wód płodowych czy zagrożenie niskiego ciśnienia to są przyczyny. Natomiast jakie są stricte skutki trudno powiedzieć, dlaczego mój organizm tak zareagował i dlaczego on się tak pospieszył na świat.

KN: I skąd to zakażenie.

IS: Dokładnie.

KN: Jak wyglądały pierwsze dni w szpitalu? W jakim szpitalu Pani urodziła Alka?

IS: Na Karowej, w naszym warszawskim szpitalu. Tak. To był czas taki troszkę jak przez mgłę, bo jednak bardzo dużo się działo. Bardzo ciężki ten czas był jeszcze zanim on się urodził. Ten czas właśnie utrzymywania go jeszcze jak najbardziej w brzuszku. Także jak się urodził, no to właściwie też nie miałam z nim kontaktu. Leżał w inkubatorze od razu. Nie mogłam właściwie od razu do niego pójść. Na ręce mogłam go wziąć dopiero po sześciu tygodniach. Także moja jedyna obecność to była przez inkubator i od czasu do czasu mogłam włożyć rękę. Teraz pamiętam, że jak miałam zimne ręce to się bałam, że jak włożę to on będzie to bardzo odczuwał, bo no na tym etapie dzieci mają bardzo niedojrzały układ nerwowy także wszystkie bodźce są dla nich bardzo silne.

KN: Czy to jest stres, żeby dotknąć takiego maluszka?

IS: Myślę, że na początku tak. To znaczy nie wiemy, nie wiemy co on czuje. On jest tak świeżutki i tak malutki, że to co on przeżywa jest dla nas kompletną zagadką. Nie znamy jego dojrzałości, nie wiemy, nie wiemy czy mu nie zrobimy krzywdy po prostu.

KN: Jakie sygnały do Pani trafiały od lekarzy, od pielęgniarek jeśli chodzi o stan?

IS: Bardzo cenny zespół był – bardzo zaangażowanych neonatologów tam. Naprawdę jestem im bardzo wdzięczna. Bardzo się przejmowali, naprawdę tak z sercem podeszli i widać było te emocje, które oni też przeżywają. Ten stan… jakby pomagało mi myślenie tego, że gdzieś on się jednak mieścił w takich parametrach, które są w stanie dać mu szansę. To znaczy, że mimo wszystkich swoich diagnoz, można tak powiedzieć, których no ma całą listę, to gdzieś to wszystko dawało szansę.

KN: Długo byliście w szpitalu?

IS: Pół roku.

KN: Pół roku…

IS: No mieliśmy takie jeszcze sympatyczne przejścia, w cudzysłowiu, ponieważ jak już miał wychodzić, to jeszcze się nabawił zapalenia kości, więc to go jeszcze przedłużyło. A jeszcze miał kilka operacji w międzyczasie do przeprowadzenia, także po pół roku wyszliśmy.

KN: Jak wyglądała wasza droga? Czy Alek jest dzieckiem, które przeszło wszystkie te powikłania jeśli chodzi o przedwczesne narodziny?

IS: Nie wszystkie, ale większość.

KN: Ale ze wszystkich wyszedł obronną ręką.

IS: Myślę, że można tak powiedzieć.

Wiem, że dzieci mają różne schorzenia i różne historie podczas takich pierwszych trudnych momentów. Alek urodził się, już tak jak powiedziałyśmy, z bardzo niską wagą urodzeniową. Miał też zapalenie płuc, przeszedł siedmiokrotną transfuzję krwi, miał retinopatię. Miał zapalenie kości udowej, miał przepukliny – operację na przepukliny, miał wielokrotne znieczulenia i podawaną bardzo dużą ilość leków. Na szczęście nie miał problemów z serduszkiem. Natomiast miał również wylewy do obu komór drugiego stopnia.

KN: I po takich komplikacjach mamy zdrowego 7-latka.

IS: Tak, to jest niesamowite. Alek miał trzy operacje. Miał operacje na oczka. Został przewieziony do Instytutu Matki i Dziecka w Aninie. Miał operację na przepuklinę i miał operację związaną z zainstalowaniem wkłucia centralnego, ponieważ on był w tak dużej ilości nakłuty, że już był moment, że niestety nie było miejsca, żeby można było ani mu pobrać krew ani podać leki dożylnie. I wkłucia miał tak już w przeróżnych miejscach, że one tak przerażały najbardziej chyba, bo były i w główce i w stópkach i po prostu wszędzie miał te wkłucia. Na samym końcu, kiedy Alek już wychodził, nasz zaprzyjaźniony pan doktor stwierdził, że tymi wkłuciami zgarnął całą pulę.

KN: No dobrze, to teraz ja zapytam Panią jak się rozwija, jak wygląda Alek, a Państwu pokażemy to na zdjęciach.

IS: Jest bardzo żywym chłopcem. Bardzo lubi biegać, lubi uprawiać sporty. Jest szczuplutki, ale wysoki, także nadgonił na pewno, jeśli chodzi o centyle wzrost; wagowo jest poniżej 50 centyla, a nawet chyba gdzieś w okolicach 15. Nie przeszkadza mu to zupełnie w niczym. Zresztą myślę, że to nie jest w żaden sposób nawet zauważalne. Jeśli chodzi o takie problemy, które jeszcze pozostały, to ma troszeczkę problemy z koncentracją. Nosi okularki, bo miał retinopatię. Miał też zabieg laserowy. Troszeczkę czasami miewał problemy z równowagą. Także to są takie chyba rzeczy… aha i jeszcze troszkę z mówieniem. Jeszcze czasami ma takie niepłynność mowy – tak to się ładnie nazywa. Podróżował między szpitalami bardzo mocno. I tak mogę tylko powiedzieć, może trochę dla śmiechu, że uwielbia karetki pogotowia. To jest pierwsza rzecz, która zawsze zwraca jego uwagę. Także myślę sobie, że może coś się stąd wzięło.

KN: Czy po wyjściu ze szpitala wiedziała Pani, gdzie dalej się udać? Jakie są kolejne kroki –  rehabilitacja, kolejne badania.

IS: To znaczy zaczęło się od wypisu ze szpitala, ponieważ tam są zalecenia konkretne do konkretnych poradni i to jest taki, można powiedzieć punkt wyjścia, ponieważ rzeczywiście w każdej kolejnej poradni pojawiało się jakieś, jak taką drogą łańcuchową, kolejne możliwości, kolejne próby. Także rzeczywiście była i rehabilitacja, i kontrola oczu, i neurologiczna. Kontrola po zabiegach tych wszystkich ran, które miał. Także to już chyba idzie taką reakcję łańcuchową później niestety.

KN: A jeśli chodzi o to jak jest teraz? Bo Alek ma 7 lat. Czy on nadal jest pod opieką lekarzy? Czy nadal musi być regularnie badany? Nadal jest rehabilitowany?

IS: Nie, już nie. On w ogóle na szczęście nie potrzebował tej rehabilitacji w stopniu stałym. To znaczy, to były bardziej kontrole niż na przykład zajęcia rehabilitacyjne. Także nie, pod tym względem nie. Jedyne co, to rzeczywiście logopeda i okulista – no to są takie nasze stałe teraz odwiedziny.

KN: Czy Alek ma rodzeństwo?

IS: Tak, Alek ma siostrę, starszą siostrę.

KN: Starszą? Ja pytam dlatego, że rodzice zazwyczaj stresują się, że kolejne dziecko znowu będzie wcześniakiem. No ale w związku z tym, że Alek ma starszą siostrę to rozumiem, że to pytanie tutaj nie będzie funkcjonowało. No dobrze, starsza siostra, która się pomagała opiekować?

IS: Ona jest bardzo taką dzielną dziewczyną i jakby czuła wtedy, że to wszystko jest takie inne niż powinno być. No, bo moja obecność w szpitalu była bardzo często, no ja codziennie tam byłam przez te pół roku. Myślę, że ona na pewno czuła, że coś no tak nie jest, jak powinno być, ale dzielnie to znosiła. Także bardzo czekała oczywiście na pojawienie się w domu brata, żeby już przyszedł, żeby już był z nami. I tak po cichu uczestniczyła w tym.

KN: Czy to, że jest Pani mamą wcześniaka w jakikolwiek sposób pokierowało Pani dalszym życiem? Po urodzeniu Aleksandra.

IS: Nie wiem czy dosłownie. Natomiast na pewno uwrażliwiło mnie na takie sytuacje bardzo. Na pewno zmieniło mój punkt widzenia, jeśli chodzi o cierpienie, którego doświadczamy, o takie sytuacje medyczne, które się zdarzają w życiu większości z nas. Na pewno jakąś taką pokorę, ale też taką wiedzę, że warto właśnie mieć nadzieję i że to się wszystko dobrze może ułożyć.

KN: Pani Izabelo, bardzo często tutaj mówimy, że ważne jest to, aby mama o siebie zadbała. Chociaż była pod stałą opieką psychologa. Ale ja wiem, że Pani to nie było potrzebne. Dlaczego?

IS: Ja jestem psychologiem. Prowadzę też psychoterapię, także na pewno ta wiedza była mi pomocna. Myślę, że potrafiłam dzięki temu troszkę więcej dystansu nabrać do tego, chociaż było ciężko, bo emocje są częścią z nas po prostu, więc trudno tutaj mieć nad tym pełną kontrolę, ale na pewno myślę sobie, że udało mi się w miarę dobrze to przetrwać.

KN: Ja bardzo żałuję, że nie mogę poznać Alka. Z chęcią bym się z nim przywitała, ale bardzo Pani dziękuję, że zechciała Pani o nim opowiedzieć, bo właśnie takie historie bardzo pomagają rodzicom, którzy teraz borykają się z tym, z czym borykała się Pani te siedem lat temu.

IS: To prawda.

KN: Pani Izabelo, jakbym mogła Panią poprosić o dosłownie dwa zdania do kamery do tych młodych mam, które nas teraz oglądają, którym właśnie urodził się wcześniak. I jak mogą sobie z tym poradzić? Gdzie szukać wsparcia, pomocy. Co może im pomóc?

IS: Młodym rodzicom poleciłabym na pewno myślenie o tym, że będzie dobrze. Wyobrażanie sobie takich sytuacji, które są pozytywne, które nadejdą. Nie na zasadzie, że: „Co będzie?”. Nie koncentrowanie się na tym, co jest złego w danym momencie, tylko myślenie i wyobrażenie sobie wspólnej przyszłości z maluszkiem, który już przyjdzie do nas do domu. Oczywiście będą trudne chwile. Będą chwile, w których będzie mieć ogromny żal, wątpliwości, złość. Jest cała masa emocji, które przeżywamy wtedy. Ale myślę sobie, że one są naturalne a najważniejsze jest to, żeby te nasze dzieci, które tam są, też czują nasze emocje, więc jeżeli one będą czuły dobre emocje – to myślę, że bardzo im to wtedy może pomóc.

KN: Bardzo Pani dziękuję Pani Izabelo. To były bardzo cenne rady i wierzę, że każda z takich historii jest bardzo przydatna do wysłuchania, dlatego że Pani sama wspomniała, że takie historie podtrzymują na duchu.

IS: Tak, ja się koncentrowałam zawsze na tych dobrych. Ale jeśli mogę powiedzieć, te które się nie kończą dobrze, to bardzo ważne, żeby nie wpadać w poczucie winy. To jest taka istotna rzecz, żeby się nie obwiniać o to, że coś się stało z naszego powodu. To są też ogromne przeżycia i szczerze mówiąc czasami trudno mi jest sobie chyba nawet wyobrazić jak bardzo, ale to poczucie winy, żeby nas później nie dorwało i nie sprowadziło gdzieś na jakieś straszne, ciężkie czasy.

KN: I z tą myślą zostawmy naszych widzów. A ja bym chciała teraz, żebyśmy pokazali Aleksandra. Teraz zobaczycie 7 latka. Machającego i szczęśliwego 7 latka.

 


Poprzedni odcinek:

Pośpiesznym na świat – odcinek 13 – Pytania do położnej

Scroll to Top