terapia oddechowa AFE

Pośpiesznym na świat – Terapia oddechowa AFE/AFI

Terapia oddechowa AFE/AFI jest stosowana nie tylko u wcześniaków, ale też u większych dzieci. Czasem jest stosowana również u dorosłych. Polega przede wszystkim, mówiąc w dużym skrócie, na uciskaniu klatki piersiowej.

Ta metoda jest stosowana u dzieci, u dorosłych jest trudniejsza, ponieważ do 1. r.ż. klatka piersiowa dziecka jest bardzo plastyczna, dzięki temu możemy wykonywać ruchy, tę terapię. Wykorzystujemy elastyczność klatki piersiowej. Najbardziej skuteczna jest u wcześniaków i u dzieci do mniej więcej do 2-3 roku życia.

Z rozmowy z terapeutą Pawłem Zawitkowskim dowiecie się:

  • Kiedy stosujemy taką metodę?
  • W jaki sposób oddycha wcześniak?
  • Czy dziecko zaintubowane może być poddane terapii AFE/AFI?
  • Jakie schorzenia są przeciwskazaniem, a jakie wskazaniem do stosowania tej metody?
  • Kto może przeprowadzać terapię oddechową AFE/AFI.
Subskrybuj nasz kanał

Terapia oddechowa AFE

Katarzyna Nawrocka: Dzień dobry. W dzisiejszym odcinku programu „Pośpiesznym na świat” porozmawiamy o metodzie terapii oddechowej AFE. Moim gościem będzie Paweł Zawitkowski. Zapraszamy do rozmowy w gabinecie „Całkiem fajni terapeuci”. Cześć, Pawle.

Paweł Zawitkowski: Witaj.

 KN: Ja już wspomniałam, że będziemy rozmawiać o metodzie terapii oddechowej AFE. Chciałabym poprosić Cię o sprecyzowanie kiedy stosujemy taką metodę, jak to wygląda, gdzie udać się i przede wszystkim kiedy musimy udać się do specjalisty, jeśli chodzi o tego typu terapię. Rozmawiamy oczywiście o wcześniakach.

PZ: O terapii oddechowej mówiło się od dawna. Ta metoda, metoda AFE, w nowej wersji AFE/AFI, zaraz wyjaśnię co to znaczy, jest stosowana nie tylko u wcześniaków, ale też u większych dzieci. Czasami jest stosowana również u dorosłych, ale wtedy jest dużo trudniejsza w realizacji. Głównie z tego powodu, że polega przede wszystkim – w skrócie i upraszczając – na uciskaniu klatki piersiowej. Ale to też nie do końca jest prawda, więc może od razu wyjaśnię.

KN: Zanim zaczniesz wyjaśniać, chciałam tylko dopytać, czy dobrze to rozumiem. Wspominałeś, że w większości tę metodę stosuje się u małych dzieci, a u dorosłych jest ona trudniejsza. Czy to ma związek z tym, że dzieci, zwłaszcza te po urodzeniu, są bardzo elastyczne. Mówimy tu o kościach. Czy wtedy łatwiej nam jest przeprowadzić tego typu zabieg?

PZ: Dokładnie tak. Mniej więcej do roku, do półtora roku życia, klatka piersiowa dziecka jest bardzo plastyczna. Głównie dzięki tej plastyczności klatki piersiowej możemy wykonywać ruchy ręką terapeuty. Możemy wykonywać u dzieci tę właśnie metodę terapii, wykorzystując plastyczność, elastyczność klatki piersiowej. Potem zaczyna coraz bardziej kostnieć, to znaczy wcześniej też, ale to kostnienie i sztywność klatki piersiowej jest coraz większa, w związku z tym możliwość wykorzystania tych zwiększonych ruchów klatki piersiowej maleje. Niemniej, również u dorosłych możemy wykorzystywać tę terapię. Najbardziej skuteczna jest rzeczywiście u wcześniaków i u dzieci mniej więcej do półtora, drugiego, trzeciego roku życia.

KN: To w takim razie opowiedzmy, kiedy powinniśmy zainteresować się tego typu terapią.

PZ: Odpowiedź na to pytanie jest oczywista – wtedy, kiedy mamy niewydolność oddechową, powodującą szereg różnych komplikacji u małego dziecka. W większości przypadków chorób dróg oddechowych, czyli:

– czy jakichś zespołów chorobowych z niewydolnością oddechową, bądź z jakimiś zmianami, które polegają na obkurczaniu dróg oddechowych itd.,

– u wcześniaków z powodu niedojrzałości układu oddechowego,

– u wcześniaków i u innych dzieci z powodu wentylacji inwazyjnej, bądź nieinwazyjnej.

Wszędzie tam, gdzie mamy kłopoty z układem oddechowym, z jego funkcjonowaniem, możemy stosować tę metodę w zależności od tego jaka to jest jednostka chorobowa. Tutaj trochę modyfikujemy sposób postępowania i te sposoby postępowania dla laika różnią się diametralnie. Czasami prawie nie widać naszych gestów na klatce piersiowej. Mówimy tutaj o tzw. treningu oddechowym, ewentualnie wspomaganiu mechaniki oddychania małego dziecka. Szczególnie tę odmianę stosujemy u dzieci z dysplazją oskrzelowo-płucną, nawet u tych, które już funkcjonują normalnie w domu, czy szeregu innych odroczonych, długotrwałych konsekwencji zaburzenia oddychania.

Jak pomóc wcześniakowi w oddychaniu 

KN: Ja chciałam Cię dopytać o jedną rzecz dlatego, że ja przygotowując się do naszej dzisiejszej rozmowy poczytałam trochę o tej terapii i pierwsze słowo jakie mi wpadło do głowy to jest: „drenaż”.

PZ: Kiedyś nazywano tę metodę drenażem wibracyjnym dlatego, wiadomo: metoda ma kilkadziesiąt lat. Została opracowana w latach sześćdziesiątych XX wieku. Natomiast niewiele ma wspólnego w tej chwili z drenażem i niewiele ma wspólnego z wibracją.

Spróbuję wytłumaczyć, na czym to polega. Tutaj wykorzystujemy najbardziej fizjologiczne mechanizmy oddychania. Otóż w trakcie wdechu i wydechu zmienia się objętość klatki piersiowej, zmienia się kierunek przepływu gazów i zmienia się ciśnienie w samych płucach i w całym układzie oddechowym, zarówno górnej części i dolnej części układu oddechowego. Żeby oddychać, dziecko potrzebuje również przepony, nie tylko płuc i tłoczni brzusznej. Dlatego, że fizjologicznie rzecz biorąc przez odpowiednie napięcie przepony, ona się obkurcza i zasysa powietrze z zewnątrz do płuc. To nie jest tak, że my wtłaczamy powietrze do płuc, to się oczywiście dzieje tylko w momencie, kiedy podłączymy dziecko do respiratora. Natomiast fizjologiczne oddychanie, w skrócie, upraszczając najbardziej na świecie, polega na tym, że przepona zasysa powietrze do drzewa oskrzelowego. W przypadkach różnych chorób układu oddechowego jest to poważnie upośledzone. Nie tylko w przypadkach chorób układu oddechowego, ale też w chorobach nerwowo-mięśniowych itd. W związku z tym my próbujemy pomóc zarówno w zwiększeniu, teraz powiem dziwną rzecz – ciśnienia szczytowego wdechowego, czyli pomóc zassać to powietrze do płuc, jak i wypuścić tę ilość powietrza, która normalnie uchodzi z płuc w trakcie wydechu. W przypadkach chorób oddechowych, jest to utrudnione, w związku z tym terapeuta tutaj troszeczkę pomaga dziecku w tej mechanice oddychania.

Żeby uporządkować całą sprawę, musimy podzielić tę kwestię na część absolutnie fizjologiczną, część mechaniczną i taką zwykłą manualną. Co robimy, kiedy i jak. Szybko Wam wyjaśnię – mamy coś takiego jak ciśnienie szczytowe wdechowe, czyli odpowiednią objętość i ciśnienie powietrza tak, żeby móc rozprężyć pęcherzyki. Czyli mobilizacja pęcherzyków płucnych zapewniająca odpowiednią objętość w płucach, żeby możliwa była wymiana gazowa. Jeżeli tego powietrza się do płuc dostanie mniej, albo płuca są zajęte wydzieliną, albo mamy do czynienia, z jakimiś objawami obturacyjnymi, czyli obkurczanie, czyli zwężenie światła dróg oddechowych, no to po prostu wtedy ta wentylacja, czyli wypełnienie płuc jest utrudnione. Wtedy ingeruje w to terapeuta. Czyli mamy ciśnienie szczytowe wdechowe, które jest potrzebne do tego, żeby rozprężyć płuca, ale też szczególnie u bardzo, bardzo małych dzieci, szczególnie u wcześniaków bardzo ważne jest tzw. ciśnienie końcowe wydechowe. To jest ciśnienie regulowane przez mechanizmy fizjologiczne. Ciśnienie, które musi zostać w płucach po maksymalnym wydechu, żeby te płuca się po prostu nie zapadły. Szczególnie u niedojrzałych wcześniaków do tego służy aparatura m.in. respiratory, ewentualnie w przypadku wentylacji mniej inwazyjnej Optiflow, ewentualnie wcześniej Inflant Flow itd.

Czy dziecko zaintubowane może więc być poddane terapii AFE/AFI?

KN: Jeśli mamy taki przypadek, że dziecko jest zaintubowane, to w tym momencie wydaje się to być przeciwwskazaniem do tego typu terapii?

PZ: Trafiłaś w sedno. Natomiast odpowiedź brzmi: „Nie, jeśli”. Jeżeli mamy do czynienia z niedowentylowaniem pewnego obszaru płuc, czy z powodu niedodmy, czy z powodu wydzieliny, wtedy terapeuta wykorzystując tę technikę, oczyszcza drzewo oskrzelowe, ewentualnie mobilizuje obszar niedodmy przez pozbycie się jakiegoś czopa, czy zwiększenie ciśnienia w danym obszarze, pomagając wypełnić powietrzem, które jest podawane przez respirator.

KN: Stąd mi się wziął ten drenaż, jeśli chodzi o pozbycie się wydzieliny.

PZ: Dokładnie tak. Natomiast jest jedna bardzo fajna rzecz. Kiedyś naprawdę spędzaliśmy długie, długie godziny w oddziałach neonatologicznych realizując terapię oddechową. W tej chwili ze względu na:

– zmianę i rozwój terapii oddechowej,

-rozwój farmakologii,

– prewencję chorób płuc jeszcze przed narodzinami takiego małego dziecka, czyli podaż surfaktantu i opieka nad mamą.

– różne tryby wentylacji, które w tej chwili stosujemy,

czyli całość postępu medycyny spowodowała, że tego typu terapia nie jest tak często wykonywana, nie jest tak często wykorzystywana na oddziałach neonatologicznych. Częściej jest stosowana w przypadkach przewlekłych stanów kataralnych, albo poważnych infekcji płuc, albo w przypadkach dysplazji oskrzelowo-płucnej u dzieci już ambulatoryjnych, czyli dzieci, które są poza szpitalem. Więc wracając do drenażu – tak, masz rację.

Jednym z celów tej terapii jest pozbycie się wydzieliny, bądź mobilizacja określonego obszaru płuc do zwiększonej wentylacji. W przypadku niedodmy i w innych przypadkach, które się zdarzają głównie u mniejszych dzieci. Natomiast coraz częściej, jeżeli w ogóle już wentylacja jest stosowana, to jest stosowana wentylacja nieinwazyjna, która czasami nie wystarcza przy niedojrzałych płucach do tego, żeby w odpowiedni sposób zmobilizować pęcherzyki do odpowiedniego rozprężania się. Więc tę terapię wykorzystujemy do mobilizacji drzewa oskrzelowego, do zwiększenia przepływu wydechowego i do zwiększenia przepływu wdechowego tak, żeby w odpowiedni sposób rozprężyć płuca i żeby zmniejszyć wysiłek wdechowo-wydechowy.

KN: Powiedziałeś: „Nie, ale lub jeśli”. Więc ja drążąc temat, chciałabym Cię dopytać o przeciwwskazania do tej terapii, bo podejrzewam, że takowe są.

PZ: Przede wszystkim jakieś poważne zaburzenia krążeniowe, czy różne wady układu sercowo-naczyniowego, czy rozedma, czy różne stany chorobowe płuc, które przy zwiększonym ciśnieniu podawanym do płuc grożą po prostu dodatkową traumą, to czy barotraumą, czy volutraumą, czy tak jak w przypadku wentylacji. Czy po prostu rozniesieniem się stanu zapalnego. Czyli jeżeli chodzi o przeciwwskazania – są, ale nie jest ich wiele: rozedma śródmiąższowa, czy odma opłucnowa. Jest kilka jednostek chorobowych, które są bezpośrednim przeciwwskazaniem. Potrafimy już modyfikować metody terapeutyczne, w związku z tym czy refluks, czy stany pooperacyjne nie są bezpośrednim przeciwwskazaniem do terapii oddechowej. Szczególnie dlatego, że w porównaniu do tego, jak się ją wykonywało 20 lat temu, jak się ją wykonuje w tej chwili – ona jest dużo mniej, nazwijmy to wprost, brutalna. Dużo bardziej delikatna, dużo bardziej dostosowana do specyfiki i fizjologii płuc i mechaniki oddychania dziecka.

Terapia oddechowa AFE – przeciwskazania 

KN: Zatrzymując się jeszcze na chwilkę w temacie przeciwwskazań. Wyobrażam sobie, że niektóre metody pomocy wcześniakom w tych pierwszych dniach mogą być również przeciwwskazaniem. Tutaj chciałabym wymienić albo zapytać Cię np. o przewód Botalla.

PZ: I tak, i nie. Wszystko zależy od jednej rzeczy. Jest takie magiczne określenie, magiczne słowo: hemodynamicznie znamienny, bądź nie. W ostrych stanach oczywiście nie wykonujemy tej terapii, natomiast w momencie kiedy widzimy, że układ krążenia, czyli cały układ sercowo-naczyniowy jest w miarę stabilny, to wykorzystując niektóre techniki z tej terapii oddechowej możemy nawet w takich stanach ingerować w układ oddechowy. A co, jeżeli zrobimy to w odpowiedni sposób? I to jest cały clue problemu. Trzeba po prostu umieć to robić. Jeżeli to zrobimy w odpowiedni sposób, to nie tylko nie uszkodzimy układowi sercowo-naczyniowemu, ale także pomagamy mu przez lepsze utlenowanie, przez lepszą wentylację, a przez to lepsze parametry do dojrzewania i rozwoju nie tylko układu oddechowego, ale też układu sercowo-naczyniowego.

KN: Paweł, ale ja czytając o tej terapii dowiedziałam się też, że przez pierwsze dwa, trzy dni po porodzie takie dziecko nie powinno być poddawane tego typu zabiegom.

PZ: Czasami mnie szlag trafia jak słyszę, że pierwsze dwa, trzy dni po porodzie, albo dziecko w szóstym miesiącu życia, albo w którymś, albo dwa tygodnie po czymś, możemy coś robić, albo czegoś nie możemy robić.

KN: To teraz się uspokójmy dlatego, że ja uwielbiam obalać z Tobą mity.

PZ: Słuchaj, kluczem jest jedno słowo, a bardziej wyrażenie – stan kliniczny dziecka. W zależności od stanu klinicznego dziecka, od całej hemodynamiki, od potrzeb, od zagrożeń, od farmakologii i od sytuacji klinicznej dziecka jesteśmy w stanie wejść z interwencją natychmiast albo dopiero po jakimś czasie. Nie ma czegoś takiego jak zlecenie do terapii i ktoś po prostu idzie i bezwiednie ją wykonuje. Czasami potrafimy wstrzymać, w rozumieniu odmówić wykonania terapii mając, trzymając już ręce na ciele dziecka, badając po prostu w danej chwili, w danym momencie. I to jest największa odpowiedzialność kadry medycznej: do ostatniej chwili kontrolować sytuację i nawet w trakcie wykonywania manewru decydować, obliczyć czy i do jakiego stopnia pomagamy dziecku, a do jakiego stopnia możemy mu zaszkodzić. W związku z tym stare wyświechtane zdanie – przede wszystkim nie szkodzić. A akurat w tym przypadku nabiera zupełnie innego wymiaru. I rzeczywiście, w porównaniu z tym co się robiło 20 lat temu, w tej chwili metoda AFE/AFI jest kosmicznym stopniem rozwoju tej metody. To już zupełnie inna galaktyka. Przede wszystkim dzięki postępowi medycyny mamy dużo więcej wiedzy na temat układu oddechowego i układu krążenia. Ja specjalnie ciągle wpycham w naszą rozmowę układ krążenia, układ sercowo-naczyniowy i kwestie dojrzewania układu sercowo-naczyniowego m.in. alweoryzację, obsługę pęcherzyków płucnych przez naczynia krwionośne. Dlatego, że tak jak w ogóle w medycynie, nie możemy oddzielić układu oddechowego od układu krążenia, od układu hormonalnego, od układu pokarmowego, od układu nerwowego itd. Każdy terapeuta oddechowy musi brać pod uwagę każdy z czynników, które dotyczą danego pacjenta. Współpraca z lekarzami jest absolutnie stuprocentowo zapewniona, więc myślę, że nie ma żadnego, żadnego niebezpieczeństwa.

KN: No właśnie, bo wyprzedziłeś odrobinę moje kolejne pytanie. I ja chciałam dopytać o możliwość skorzystania z tego typu terapii na oddziałach neonatologicznych.

PZ: Przede wszystkim to jest terapia, którą może i musi wykonywać tylko i wyłącznie fizjoterapeuta. Nic na to nie poradzę. My po prostu się szkolimy od 40 do 80 godzin rocznie. To, to jest absolutne minimum, żeby być całkowicie na bieżąco, bo niektóre procedury, które stosowaliśmy jeszcze 5 lat temu, w tej chwili są nieaktualne. Z grubsza mógłbym to porównać do tego, co się dzieje w dziedzinie resuscytacji. Tutaj zalecenia się zmieniają co dwa lata najpóźniej i każdy musi być po prostu na bieżąco. To samo jest w każdej innej dziedzinie medycyny, a szczególnie w tak niesłychanie tkliwych dziedzinach, jak właśnie terapia oddechowa. My ingerujemy w tym momencie w najbardziej tkliwy, najbardziej czuły kompleks mechanizmów w ciele, w ciele małego dziecka. Ktoś, nie wiem, rodzice albo ktoś dorosły, kto przynajmniej raz w życiu się dusił doskonale wie co to znaczy. W związku z tym jest jeszcze jedna rzecz, o której muszę powiedzieć. Być może znowu wyprzedzę Twoje pytanie. Stan emocjonalny dziecka jest kluczowy w trakcie wykonywania tej terapii. Rzeczą oczywistą jest, że stres, ból, dyskomfort dziecka powoduje ogromne zmiany w hemodynamice i w homeostazie jego organizmu. W związku z tym my nie jesteśmy w stanie wykonać odpowiednio terapii oddechowej w momencie, kiedy dziecko się boi, płacze, jest zestresowane. Musimy albo zmienić sposób wykonywania tej metody, albo po prostu wykorzystać takie techniki, które nazywamy niefarmakologicznymi technikami neutralizacji stresu, dyskomfortu i bólu.

KN: Bo wtedy dziecko jest też spięte, prawda? Jeśli chodzi o mięśnie.

PZ: To jest jedna rzecz. Natomiast fajną rzeczą w tej metodzie jest to, że tak naprawdę bardziej ważna jest dla nas dynamika układu oddechowego niż same mięśnie. Niektóre metody oddechowe polegają głównie na redystrybucji napięcia mięśniowego w określonych partiach klatki piersiowej, czy obręczy barkowej, czy samej tłoczni brzusznej. Natomiast układ oddechowy to jest układ oddechowy, a nie mięśniowy. Oczywiście mięśnie i przede wszystkim przepona, i dodatkowe mięśnie oddechowe, one uczestniczą w tym procesie. Natomiast fizjologia układu oddechowego jest zupełnie czymś innym niż włókno mięśniowe. I musimy łączyć wszystkie te elementy. Przez samą redystrybucję napięcia mięśniowego wpływamy na komfort oddechowy i na mechanikę oddychania, ale nie pozbędziemy się wydzieliny z dróg oddechowych, nie pozbędziemy się niedodmy z dróg oddechowych. Ewentualnie nie wpłyniemy wystarczająco skutecznie na zwiększenie wentylacji u dziecka z dysplazją oskrzelowo-płucną.

KN: Tak. Ja wspomniałam o tych mięśniach dlatego, że zaznaczyłeś, jak bardzo ważny jest stan emocjonalny, a jestem przekonana, że jak dziecko płacze, jest wystraszone, to też jest spięte, co nie jest pomocne przy jakichkolwiek zabiegach i metodach terapii. Ale zastanawialiśmy się przez chwilkę, czy wyprzedziłeś moje kolejne pytanie, a ja tak naprawdę nie chciałam Cię o nic pytać tylko chciałam zaznaczyć, że stan emocjonalny dziecka – to jest jasne, ale oczywistym dla mnie jest też to, że to musi być osoba, która jest wyszkolona. Bo dla mnie jako dla osoby – dla laika, nie bójmy się tego powiedzieć, uciskanie klatki piersiowej takiego maluszka często niedojrzałego, urodzonego o dwa, trzy miesiące za wcześnie, kiedy ta klatka piersiowa jest taka bardzo plastyczna, co jest plusem przy tego typu terapii, ale mnie to przeraża. Ucisk i odpowiedni ucisk, żeby też temu dziecku nie zrobić krzywdy.

PZ: Trafiłaś w punkt. Po pierwsze mówiłaś o mięśniach – to jest bardzo ważne. Bo tak jak mówiłem, terapia oddechowa to nie jest do końca gra mięśniowa. Mięśnie też w tym uczestniczą, natomiast nie możemy na tym się zatrzymywać. Ktoś kto nie zna do bólu fizjologii oddychania i patofizjologii oddychania, wszystkich parametrów wentylacyjnych, ciśnień, które rządzą oddychaniem i krążeniem, plus uporządkowania anatomicznych, po prostu lepiej, żeby się nie dotykał do takiego dziecka. Druga rzecz, o której powiedziałaś – też bardzo fajnie – ta plastyczność klatki piersiowej. Jest ułatwieniem, ale przede wszystkim warunkiem wykonywania skutecznej terapii oddechowej. Natomiast stanowi też ogromne niebezpieczeństwo. Więc to jest wyższa szkoła jazdy. Terapia oddechowa jest wyższą szkołą jazdy. Przez szacunek dla dziecka i dla swojej własnej kompetencji, ktoś, kto po prostu nie trenuje tego na co dzień i nie przeszedł odpowiedniej ścieżki szkolenia, naprawdę niech się do tego nie dotyka. Nie podważam niczyich kompetencji. Chodzi o to, że to jest bardzo skomplikowana terapia. Jeżeli wiemy, że to jest bardzo skomplikowana terapia i w odpowiedni sposób to robimy, to ona jest dramatycznie cudownie skuteczna.

KN: Już wiemy: jak często, przy jakich schorzeniach oraz to, że powinien ją wykonywać specjalista, ale jak często jest potrzebna? W jakich przypadkach, no i jakie daje efekty?

PZ: Zaskoczę Cię. W zależności od stanu klinicznego dziecka, tak często jest potrzebna. Zasada jest taka, że optymalizujemy nasze działanie. To znaczy staramy się wykonywać w najmniejszym stopniu, ale najbardziej skutecznie. Czyli optymalnie. Jest to jednak ingerencja i nie należy jej rozumieć jako treningu, który powinno mieć każde dziecko, a już na pewno uczulam wszystkich rodziców i uczulam terapeutów, żeby nie trenowali tej terapii, żeby nie uczyli się tej terapii na dzieciach zdrowych. Uczymy się na lalkach, uczymy się na osobach dorosłych, u dzieci chorych. Natomiast oddychanie dziecka zdrowego jest zupełnie czymś innym i każda ingerencja nieuzasadniona w organizm dziecka jest ingerencją nieuzasadnioną, tutaj nie ma dyskusji. W związku z tym: jak często – zależy to od stanu klinicznego. W jakich przypadkach: zależy to od stanu klinicznego. Bardzo fajnie sprawdza się ta metoda np. u dzieci z mukowiscydozą. Do tego stopnia fajnie, że w pewnym momencie i to bardzo szybko, to są strasznie inteligentne dzieciaki, uwielbiam je. Jako pacjenci bywają trudni, dlatego, że wytykają nam każdy najmniejszy błąd, bo znają swój organizm jak własną kieszeń, to jest oczywiste. Potrafią wykonywać te terapie same na sobie. Tak samo w przypadku konkretnych dzieci. Konkretnych dzieci, a nie wszystkich dzieci, uczymy elementów tej terapii ich rodziców. I to głównie w bardzo ciężkich przewlekłych chorobach płuc albo w przypadku mukowiscydozy. Z tym, że to czego nauczymy rodziców w odniesieniu do jego własnego dziecka, ma się nijak w odniesieniu do innego dziecka.

KN: I pewnie to też jest w ramach takiej prewencji, w razie gdyby coś się wydarzyło i to jest sposób na uratowanie sytuacji tym konkretnym momencie, ale jednak zaznaczamy, że to jest metoda, którą powinien wykonywać specjalista.

PZ: Specjalista.

KN: Jak wiele metod, jeśli chodzi pomoc w odzyskaniu zdrowia, czy pomoc w walce o życie dziecka. Ja miałam taki pomysł, żebyśmy jednak chwycili lalkę i spróbowali pokazać kilka. Nie chcę nazywać tego „chwytów”, bo nie wiem, czy to jest dobre określenie. Ale teraz po naszej rozmowie widząc jaka to jest poważna sprawa i jak bardzo moglibyśmy zaszkodzić, pokazując tę metodę, wolałabym, żebyśmy tego nie robili.

PZ: Rzeczywiście to nie ma sensu, bo wiadomo, że są jakieś grube wskazania, czy tam porady typu: jedna ręka musi obsługiwać przeponę i dolne kąty żebrowo-przeponowe, druga ręka obsługuje szczyty płuc, czyli powyżej linii sutków. Natomiast kierunek działania obydwu rąk, natężenie, częstotliwość to wszystko się zmienia w zależności od stanu płuc, od wieku dziecka, od stopnia plastyczności klatki piersiowej, czy od stopnia sztywności samej tkanki płucnej. To są elementy, o których nie możemy zapominać. Koniec końców od tzw. oddechowych mechanizmów adaptacyjnych małego dziecka, czy od jego potencjału wydolnościowego. Czyli od szeregu różnych innych czynników, np. wydolności układu sercowo-naczyniowego. Myślę, że nie ma sensu pokazywać konkretnych manewrów.

Muszę natomiast powiedzieć jeszcze jedną rzecz, że gdybyśmy byli we Francji nie miałbym obaw, jeżeli chodzi o dostępność tej metody dla dzieciaków. Dlatego, że tam szkolenie w tej metodzie zaczęło się bardzo, bardzo dawno temu. Wyszkolono kilkanaście tysięcy, jeżeli nie kilkadziesiąt tysięcy terapeutów. Kilkanaście tysięcy terapeutów. Niezależnie od tego, czy to jest świątek, piątek, czy niedziela, to każdy rodzic znalazłby pomoc u terapeuty. Nawet w Paryżu zdaje się jest taki całonocny dyżur terapeutów oddechowych, którzy mogą ingerować w najbardziej ostrych przypadkach. To jest kwestia systemowa. Natomiast w Polsce jest tak, że zaczęto szkolić terapeutów w tej metodzie bardzo, bardzo późno, niestety. A w związku z tym, że postępy w medycynie tak szybko następowały i jest dużo mniejsze zapotrzebowanie w klinikach na wykonywanie tej metody, czy jakiejkolwiek terapii oddechowej, kinezyterapii oddechowej, to tych terapeutów jest mniej. Ale obiecuję Wam wszystkim, że będzie ich coraz więcej i mam nadzieję, że wszyscy sobie nawzajem pomożemy. Natomiast gorący apel i do terapeutów, i do lekarzy, i do rodziców – to jest cudowna metoda terapii, ale jeżeli jest wykonywana w nieodpowiednim momencie, w nieodpowiednim stanie klinicznym dziecka, albo w nieodpowiedni sposób – może być niebezpieczna.

KN: I to jest bardzo dobre podsumowanie dzisiejszego odcinka. Ja oczywiście zaproszę wszystkich do przeczytania opisu pod naszym odcinkiem dlatego, że tam obiecujemy wkleić linki do artykułów, żeby dowiedzieć się więcej o tej metodzie. Ja już wyprzedzę fakty i obiecuję naszym widzom, że spotkamy się jeszcze z Tobą i porozmawiamy na inne tematy.

PZ: Mam nadzieję.

KN: To zapraszamy na kolejny odcinek.

Poprzedni odcinek:

Pośpiesznym na świat – Pielęgniarka neonatologiczna – pytania i odpowiedzi

Scroll to Top

Ta strona używa plików cookie, aby poprawić Twoje doświadczenia przeglądania i zapewnić prawidłowe funkcjonowanie strony. Korzystając dalej z tej strony, potwierdzasz i akceptujesz używanie plików cookie.

Akceptuj wszystkie Akceptuj tylko wymagane