– 31. tydz., 1200 g, 42 cm, 09.07.2007 r.
Właściwie do dziś nie wiemy, dlaczego Małgosia urodziła się przedwcześnie. Na początku ciąży bardzo wymiotowałam i chudłam. Potem dołączyły skurcze komorowe (po 14-17 tys./dobę), jednak bez nadciśnienia, które mogłoby wskazywać na gestozę. Około 20. tygodnia ciąży badanie USG wykazało hipotrofię, którą zrzucono na karb niedożywienia i problemów z wchłanianiem. W każdym następnym badaniu hipotrofia była coraz większa, a mała coraz bardziej odstawała wielkością od normy. W okolicach 30. tygodnia ciąży zaczął mnie pobolewać brzuch, więc na wszelki wypadek pojechałam na ostry dyżur. Zrobiono mi KTG, które wykazało niedotlenienie, i zatrzymano w szpitalu. Ciążę udało się utrzymać jeszcze tylko 8 dni, potem wykres KTG był prawie płaski, akcja serca małej zwalniała, USG wykazywało fatalne przepływy w łożysku, a ja nie czułam już ruchów, zadecydowano więc o cięciu.
Małgosia miała przyjść na świat 5 września, urodziła się zaś 9 lipca 2007 r. W pierwszej minucie życia dostała 3 punkty Apgar ze względu na zamartwicę, potem 4. Ważyła raptem 1200 g, a mierzyła 42 cm. Wyglądała jak patyczak długa, ale z rączkami i nóżkami jak makaroniki, małą główką i wąziutkim zapadniętym brzuszkiem. Do dziś nie chce mi się wierzyć, że moje dziecko, raczkujący teraz w kojcu roześmiany ośmiokilowy kloc, ważyło 1/3 naszego kota.
Do domu wzięliśmy ją z duszą na ramieniu, jak tylko przekroczyła wagę 2 kg. Przedtem zaopatrzyliśmy się w monitor oddechu i laktator (od 10 miesięcy jest na moim mleku, ale karmiona z butelki - najpierw bałam się, że nie będę wiedziała, ile je, a potem już się przyzwyczaiła i nie chciała ssać). Co 10 dni była badana pod kątem retinopatii, co miesiąc przez neurologa i rehabilitanta. Co pewien czas miała też robione USG główki.
Dziś, z perspektywy tych 10 miesięcy, mogę powiedzieć, że mieliśmy ogromne szczęście i że urodziła nam się mała siłaczka, którą bardzo podziwiam za to, czego dokonała. Przewód Botalla zamknął się sam po rozintubowaniu. Siatkówka unaczyniła się prawidłowo po około 3 miesiącach od urodzenia (1 miesiąc korygowany). Badania słuchu nie wykazały niedosłuchu. Wylewy zresorbowały się, zostawiając jedno malutkie trzymilimetrowe zwapnienie, a poszerzone początkowo komory same się wyrównały. Neurolog nigdy nie miał większych zastrzeżeń. Żaden fizykoterapeuta nie widział potrzeby stymulacji czy rehabilitacji. W miarę, jak Małgosia rosła, czaszka zaczęła się ładnie wyrównywać i dziś została nam już tylko spłaszczona potylica, która pewnie też z czasem zniknie. Od wyjścia ze szpitala mała prawie nie chorowała, poza lekkim katarkiem, którym zaraziła się od taty (i który tatę powalił na dobry tydzień), i poważniejszym wirusowym zapaleniem rogówki, które złapała prawdopodobnie w trakcie badania oczek (inne wcześniaki z poczekalni też się wtedy zaraziły), ale które nie zostawiło trwałych śladów.
Beata i Paweł Rajba
Lipiec 2010
Nasze oczko w głowie za tydzień kończy 3 latka i właśnie poszło do przedszkola. Jest jej 14,5 kg żelaznej woli i 104 cm niezłomnego buntu. Żaden specjalista nie ma większych zastrzeżeń do jej rozwoju – jest bardzo wygadana, rozpoznaje kolory i literki, umie liczyć do 10, zna z pamięci kilka bajek i potrafi zafałszować dwie piosenki. Sprawnością fizyczną nie odbiega od rówieśników, chociaż wciąż walczymy z wadą postawy, prawdopodobnie spowodowaną przegapioną dysplazją prawego bioderka.
Co tu dużo mówić, jesteśmy z niej bardzo dumni. 🙂
Dotychczasowy rozwój Małgosi również przebiegał bez większych komplikacji – w roczek metrykalny weszła na własnych nóżkach, mając rok korygowany znała już 35 słów (pierwsze i do dziś ukochane to oczywiście “nie”), a pierwsze zdanie złożyła, zanim skończyła półtora roczku.
Trochę gorzej było ze sprawnością fizyczną. Długo wyraźnie odbiegała od rówieśników, miała zaburzenia równowagi, panicznie bała się wysokości, huśtania i dzieci. Na szczęscie ćwiczenia na materacu, huśtających się zabawkach i w basenie z kulkami potrafią zdziałać cuda. Z zaburzeń SI została nam jeszcze choroba lokomocyjna, ale i tu jest coraz lepiej.
Największym problemem, z którym musieliśmy się zmierzyć, była przeczulica w obrębie jamy ustnej i przełyku, podobno częsta u dzieci intubowanych. Do wieku około 2 lat Małgosia nie tolerowała żadnych grudek, wymiotowała przy prawie każdym posiłku poza tymi zjedzonymi przez sen, zaś próby przyzwyczajenia jej sprawiły, że zaczęła wymiotować na sam widok łyżeczki czy jedzenia. Nie zdecydowaliśmy się na masaże buzi, gdyż w naszym odczuciu pogarszały sytuację.
Powoli, bawiąc się posiłkami i podając smaczne kąski na pusty żołądek, przyzwyczailiśmy ją do samodzielnego jedzenia. W wieku 2,5 roku udało się ją nawet nauczyć odczuwania głodu, co w wypadku dziecka karmionego przez cały pierwszy rok życia najpierw pozajelitowo, potem sondą, a wreszcie przez sen nie było proste. Przedszkole dopełniło reszty i niedawno nasza panna mądralińska zaczęła nas pouczać, że nie należy jeść rękami, tylko łyżeczką. 🙂
Maj 2013
Rozwija sie normalnie, chodzi do państwowej zerówki, ma koleżanki, jest wygadana, wesoła, pięknie rysuje, wymyśla cudne bajki, nie lubi angielskiego, ma świetną rękę do zwierząt, uwielbia gotować i prześcignie każdego chłopaka na placu zabaw… Bardzo jestem dumna z jej zdrowej zwyczajności, chociaż jeszcze trudno mi uwierzyć, że wcześniactwo za nami, i z pewną obawą czekam na pierwsze lata szkoły.