26. tydz., 1000 g, 38 cm, 12.12.2005 r.
Od poczęcia dbałam o siebie i poszłam na urlop, lecz w 6. tygodniu pojawiło się plamienie. Dostałam odpowiednie leki i leżałam w domku do 8. tygodnia, kiedy to plamienie nasiliło się i trafiłam do szpitala. Wszystkim badającym mnie lekarzom i
Historia lubi się powtarzać i w 21. tygodniu dostałam silnych skurczy i krwawienia. Tym razem pojechałam do innego szpitala, gdzie troskliwie się mną zajęto. Podane w szpitalu tabletki, zastrzyki i kroplówki zaczęły działać dopiero po kilku godzinach, kiedy myślałam, że to już koniec. Miałam już 4 cm rozwarcia, ale podjęto decyzję o założeniu szwu. W drugim tygodniu po założeniu szwu skurcze powróciły i stawały się coraz częstsze. Zaczęły sączyć się wody. Ostatnie 4 dni były najgorsze, skurcze były regularne, nie pomagały kroplówki i żeby sobie ulżyć podkręcałam je, by krople szybciej leciały co przynosiło ulgę i dawało nadzieję. Zużywałam dziennie 10- 15 butelek. Nie chciałam lekarzom mówić, że jest aż tak źle, bo walczyłam o każdy następny dzień. Czwartego dnia skurcze były już co 3 min i krwawienie nasiliło się. Lekarze zwołali naradę, po czym ordynator powiedział mi, że dzidziusiowi będzie lepiej w inkubatorku i trzeba te męczarnie przerwać. Z powodu ułożenia pośladkowego wykonano cesarkę.
Odtąd zaczęła się nasza droga po specjalistach i walka o sprawność synka. Od trzeciego miesiąca ćwiczyłam Olka metodą Volty od 4 do 5 razy dziennie. Spał po każdym wyczerpującym ćwiczeniu. Chodziliśmy do psychologa, logopedy, na terapię wzroku, a od 9. miesiąca życia jeździliśmy na basen. Kiedy miał dwa latka, dołączyliśmy mu terapię NDT-Bobath dwa razy w tygodniu i hipoterapię. Jak skończył trzy latka zaczęliśmy współpracę z prywatnym ośrodkiem i teraz Oluś ma 5 razy w tygodniu NDT-Bobath, terapię ręki, muzykoterapię i nadal Vojtę. Jeśli chodzi o umiejętności, to na roczek nasz smyk zaczął pełzać, ciągnąc słabe ciałko na silnej prawej ręce, na dwa latka zaczął raczkować, długo kicając jak zajączek. Na trzy latka raczkuje z prędkością światła, staje przy meblach, powoli stawia kroki i idzie bokiem przy stole. Rozumie co do niego mówimy, ale sam nic nie mówi. Dopiero mając trzy latka i osiem miesięcy zaczął jeść chętniej łyżeczką mielone pokarmy. Ciągle nie gryzie i nie zjada stałych pokarmów, co wynika z jego psychicznego nastawienia. Przez półtora roku miał silny refluks i wymiotował 7 razy dziennie każdego dnia.
Pozdrawiam cieplutko
Barbara mama Oleczka
Październik 2011
Muszę jeszcze napisać, że nasze marzenia o wcześniaku, który dzięki rehabilitacji dogoni rówieśników i będzie niemal zdrowym dzieckiem, runęły jak domek z kart we wrześniu ubiegłego roku. Pojechaliśmy z Olkiem na małe zakupy, w sklepie Olek zaczął się dziwnie przechylać w wózku na jedną stronę i ślinić. Następnie zsiniał, zesztywniał przestał oddychać.
Aleksander cały czas i bezustannie jest rehabilitowany, jednak teraz musimy mu zwiększyć terapie logopedyczne i terapie z pedagogiem. Na stałe związaliśmy się z fundacją ,,Krzyś”, gdzie Olek ma rehabilitację w kombinezonach, terapię ręki, NDT-Bobath, muzykoterapię, integrację sensoryczną, komunikację alternatywną i logopedę. Umysłowo Aleksander jest upośledzony, ale nikt jeszcze nie określał w jakim stopniu. Jest dzieckiem nadruchliwym, przez chwilę skupia uwagę. Rozumie bardzo dużo, ale z tego względu, że nie mówi zupełnie nic, trudno nam się porozumiewać. Na pytania potakuje głową, jak coś chce, to wskazuje przedmiot ręką i sygnalizuje uśmiechem. Jeśli chodzi o rozwój ruchowy, nasz syn nadal nie chodzi, ale ma duże szanse, wciąż robi postępy. Potrafi przejść kilkanaście kroków trzymany za prawą rękę, natomiast za lewą nie daje rady. Lewa strona jest zdecydowanie słabsza. Neurolodzy twierdzą, że będzie chodził sam z balkonikiem, może kiedyś z kulami.
Jest wszędobylski, w domu i przedszkolu porusza się na czworakach. Na spacerze wymusza, by prowadzać go za ręce i potrafi tak iść nawet z 15 minut. Lewą stopę ustawia do środka, ale wiemy, że idealnie już nigdy nie będzie. Olek jest dzieckiem, które więcej chce jak może, ale nie poddaje się i mimo upadków wciąż chce chodzić. Ma swoje ulubione ogrodzenia na osiedlu, jak koło nich przejeżdżamy to wyciąga ręce, żeby sam mógł przy nich chodzić, trzymając się dwoma rączkami.
Od lat prowadzę Olusia blog i mimo swojej pracy i wielu obowiązków, staram się systematycznie pisać o nowych postępach i zastojach. Oluś ma założone subkonto w fundacji, gdzie zbieramy fundusze na rehabilitacje. Tylko dzięki systematycznej, ciężkiej pracy nasz syn nie stoi w miejscu. Zapraszam czasem na www.olek2005.synek.pl
Barbara Toborek, mama Oleczka