Wiktoria Szczepańska 29. tydz., 1200 g, 38 cm, ur. 5.09.2013 r.
Od samego początku moja ciąża przebiegała wręcz książkowo. Mieszkałam wtedy za granicą, pracowałam. Jedyny problem to ciągłe wymioty, przez które 3 razy (w 11., 13. i 16. tc.) lądowałam w szpitalu pod kroplówkami, żeby się nie odwodnić, ale z dzieckiem było wszystko dobrze.
Potem wróciliśmy do Polski i wymioty ustały. Było wspaniale. Miałam termin na 20 listopada, ale 1 września o północy pojawiły się komplikacje. Był to 28. tydzień ciąży. Zaczęły mi się sączyć wody płodowe. Bardzo malutko, ale jednak. Już o 2.00 w nocy wylądowałam w szpitalu w Warszawie, przy ul. Czerniakowskiej. Położyli mnie na porodówce, ale że nie miałam ani skurczy, ani rozwarcia, więc rano umieścili mnie na patologii ciąży. Lekarze chcieli jeszcze jak najdłużej utrzymać ciążę. Na KTG było wszystko w porządku, USG wskazywało, że córeczka waży 1100 g, ale wody zaczęły teraz coraz bardziej odchodzić.
4 września miały już zabarwienie różowe, a 5 września pojawiła się krew. Najpierw trochę, a po południu to już był istny krwotok. Okazało się, że odkleja się łożysko. Tętno dziecka spadało. Biegiem popędzili ze mną na salę operacyjną, gdzie już 5 minut później, o 20:35, przyszła na świat Wiktoria ? 1200 g, 38 cm. Ja obudziłam się z narkozy o 22.10. Już rano chciałam do niej iść i ją zobaczyć. Córcia była pod respiratorem, jej stan był ciężki. Dostała 6 pkt w skali Apgar. 8 września została ochrzczona. Miała odmę opłucnową, żółtaczkę, anemię. Była bardzo niestabilna. Ja 10 września wyszłam ze szpitala. Odtąd każdego dnia jadąc do niej, nie wiedziałam, w jakim stanie ją danego dnia zastanę. Wiktoria szybko przeszła na CPAP, a czasem też udawało jej się przez godzinkę czy dwie w ciągu dnia oddychać zupełnie samej. Miała kilka razy przetaczaną krew, dysplazję oskrzelowo-płucną, lekarze co dzień straszyli mnie coraz to nowymi możliwymi komplikacjami. A Wiktoria wbrew temu wszystkiemu małymi kroczkami szła cały czas do przodu. Aż do tamtego pamiętnego dnia?
Wreszcie była już na tyle duża, by znieść dobrze badania i zaraz po nich, 21 października, Wiktoria została zoperowana. Operacja trwała 3 godziny, bo były to dwa zabiegi naraz. Wycięcia górnego bieguna lewej nerki i usunięcie wpuklenia moczowodu do pęcherza moczowego. Równo dwie doby później moja córka zaczęła znów sama oddychać. Całkiem sama, nawet bez CPAP-u. Później już tylko dochodziła do siebie. Ale już nie wróciła na Czerniakowską, została w Centrum Zdrowia Dziecka. Gdy całkiem ustabilizowała się oddechowo, opuściła OIOM i przeszła na patologię noworodka, a stamtąd 21 listopada, czyli dzień po planowanym terminie porodu, do domu. Niedługo skończy 8 miesięcy, rozwija się wzorowo, poradziła sobie sama z retinopatią i wszystkimi innymi trudnościami. Jest w niej niezwykła wola walki.
Pozdrawiam
Anna Szczepańska z córką Wiktorią