– 32. tydzień, waga 1460 g, 44 cm, 7.03.2003 r.
Historia narodzin naszej córeczki w dalszym ciągu jest dla mnie bardzo bolesna i ciężka. Wspominanie pobytu w klinice w Zabrzu nie należy do przyjemnych. Ale od początku….
W czasie ciąży (w 7. tygodniu) stwierdzono u mnie nadciśnienie tętnicze i to dość wysokie. Byłam w szpitalu przez dwa tygodnie, gdzie ustabilizowano je dzięki DOPEGYTOWI i RELANIUM. Wszystko było w porządku przez następne miesiące. Kontrolowałam ciśnienie w domu.
Przyszedł 32. tydzień, jak co dzień mierzę ciśnienie, a tu 240/180. Poszłam do swojej pani ginekolog, dostałam skierowanie do szpitala.. W naszym szpitalu byłam jeden dzień, próbowano zbić ciśnienie, ale bez skutku. 7 marca przewieziono mnie do kliniki w Zabrzu, gdzie odpowiedni sprzęt miał uratować życie mojego dziecka.
Tak naprawdę to nie wiedziałam, co się dzieje, czułam się doskonale i byłam przekonana, że zostanę umieszczona na patologii ciąży. Tak się nie stało. Natychmiast po przyjeździe podłączono mnie do KTG, mierzono ciśnienie i umieszczano na „taśmie porodowej”. Od godziny 9:00 do 17:00 widziałam i słyszałam kilkanaście porodów. Jeden z lekarzy przyszedł mnie poinformować, że będą ratować moje życie, a nie dziecka i rozwiązują ciążę. Następnie przyszedł anestezjolog i stwierdził, że jestem za gruba i nie ma pojęcia jak mnie znieczulić (padały bardziej brutalne stwierdzenia, których nie będę przytaczać). Wpadłam w straszną histerię i poprosiłam o psychologa. Dowiedziałam się, że niestety nie ma takiego etatu, a skoro pracuję w Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej, to mam sobie pomóc sama. Nie będę opisywać całej brutalnej reszty dnia. Alicja przyszła na świat cesarskim cięciem o 1745 przy całkowitej narkozie. Masa jej ciała 1460 g, długość 44 cm. Ze względu na zaburzenie oddechowe zastosowano wczesne wsparcie typu CPAP, następnie tlenoterapię bierną, którą zakończono w 4. dobie.
Radiologicznie i klinicznie rozpoznano zespół zaburzeń oddechowych i zapalenia płuc. W posiewach krwi dwukrotnie stwierdzono obecność bakterii, mimo braku ewidentnych klinicznych i laboratoryjnych objawów zakażenia. Obecność bakterii stwierdzono również w moczu. Alicja od początku karmiona była moim pokarmem, do domu została wypisana w 40. dobie z wagą 1990 g , a jedzonko dostawała „na żądanie” około 8 razy po 40 – 50 ml. Z kliniki chciano mnie wypisać w piątej dobie i nikogo nie interesowało, że odciągam pokarm, a z domu do kliniki jest około 60 km. Przetrzymano mnie po wielu prośbach do 10. doby, a potem do 14. Po wypisaniu jeździłam z mleczkiem i dzwoniłam do neonatologów po informacje o wadze i wynikach badań.
7 maja Ala ważyła 2950 g i cały czas przybiera na wadze – niestety jest już karmiona sztucznym mlekiem (nie udało mi się utrzymać laktacji), ale takim który jej bardzo służył (Nestle ALPRENE dla wcześniaków z niską wagą urodzeniową a teraz NAN 1).
Jesteśmy pod kontrolą wielu lekarzy: pediatry, okulisty, neurologa, laryngologa – przesiewowe badanie słuchu, nefrologa, chodzimy na rehabilitację metodą Vojty, ciągłe kontrole USG, morfologii, moczu.
Nie jest to wszystko proste i łatwe. Choć i tak uważam, że nasza córeczka jest bardzo dzielna, że wszystko to znosi. Cieszę się, że jesteśmy razem, że skończył się koszmar kliniki, w której na każdym kroku słyszałam, że „nie ma się co nastawiać, że dziecko będzie żyło, wszystko co najgorsze jest jeszcze przed panią”. Dziś Ala ma już dwa miesiące i teraz powinna się urodzić. Lekarze różnie traktują jej wcześniactwo. Jedni mówią, że jako dwumiesięczne dziecko powinna to lub tamto, inni, że jeszcze się rozwija – to dla niej początki. Ja jestem tylko nieszczęśliwa, że minęło już tyle czasu i że kończy się urlop macierzyński i muszę wracać do pracy, a Ala teraz mnie potrzebuje. Jest jeszcze taka maleńka.
Maj 2004
Drodzy rodzice wcześniaków!
Czas już najwyższy na najnowsze informacje o naszej Ali.
Dziś Ala ma 13 miesięcy z dużym „hakiem”, waży 9,75 kg i ma 79 cm. Ma się zdrowo. Zakończyły się już wszystkie specjalistyczne kontrole lekarskie. W drugi dzień Świąt Wielkanocnych zaczęła sama chodzić i teraz już tylko doskonali tę umiejętność. Woła mamę, tatę i babę, a paluszek służy do pokazywania całej reszty. Dzisiaj napiła się soczku przez słomkę.
Zrobiło się ciepło na dworze, więc spędzamy tam całe dnie. Alicja kocha listki na krzaczkach, pieski i gołąbki, ale ostatnio hitem stała się piaskownica.
Alicja jest NAJUKOCHAŃSZYM DZIECKIEM NA ŚWIECIE!
Minął rok – szczęśliwy. Dziękuję wszystkim rodzicom, którzy wtedy odpowiedzieli na mój list – apel. Codziennie modlimy się z Alą o zdrowie dla wszystkich dzieci, a szczególnie tych wcześniej urodzonych.
Pozdrawiamy Wszystkich – Katarzyna i Andrzej Leśniewscy.