– 32. tydzień, waga 1380 g, 42 cm, 14.12.2004 r.
Położna robiąca mi badanie uśmiechnęła się na widok naszego bardzo ruchliwego Szkraba, który rączką wędrował raz do buzi, raz w krok. Stwierdziła: “to musi być chłopak!”. I jak się okazało po dalszym podglądaniu go – posiadał owe istotne cechy kwalifikujące go do bycia istotą płci męskiej.
W ciąży bardzo o siebie dbałam. Żadnych używek, porządna dieta, wypoczynek. i tak jak radzili w różnych czasopismach; codzienne mierzenie ciśnienia. No właśnie. Przed ciążą ciśnienie było niskie i zawsze musiałam wypić małą czarną zabielaną, żeby się obudzić. W ciąży również ciśnienie było ok. 115/65, aż do listopada. Nieznacznie wzrosło do 130/80, by w same Andrzejki skoczyć do 144/95. Na początku grudnia trafiłam do szpitala z wysokim ciśnieniem 150/110 oraz nocnymi bólami w nadbrzuszu. Otrzymywałam leki: Dopegyt, Pressocard.. Ale ciśnienie nie spadało. Najgorsze jednak były, jak się okazało, skoki ciśnienia, nawet do 190/126.
Na drugi dzień nie mogłam zobaczyć jeszcze Synka, wciąż walczyli z moim ciśnieniem. Udało mi się go zobaczyć dopiero 16.12.04. Gdy go zobaczyłam, nie byłam w stanie opanować łez. Taki był malutki, chudziutki, z zapadniętą klatką piersiową, a wokół niego było pełno kabli. Dla mnie ten widok był szokujący. Dawniej wcześniaka wyobrażałam sobie jako po prostu mniejsze dziecko. Nie mogłam opanować łez i myśli: jak on ma sobie poradzić na tym świecie????
Początki były bardzo trudne. Bartek miał zapalenie płuc, zespół zaburzenia oddychania III, przez 5 dób był podłączony do CPAP-u (Dziękujemy Ci Jurku Owsiaku!!!!!), przez 2 doby podawano mu jeszcze sam tlen. Przeszedł też żółtaczkę wcześniaczą i zaburzenia czynnościowe przewodu pokarmowego. Aby tego było mało, jedna z położnych podczas pobierania krwi do gazometrii tak nacisnęła piętkę Małemu, że zdarła mu skórę z całej piętki. Powstał obnażony krwiak. Tego też dnia przeniesiono go z Oddziału Intensywnej Terapii na Oddział Opieki Ciągłej. Powoli uczyłam się, gdzie mogę głaskać Bartusia, żeby nie kojarzyło mu się to z zabiegami, które mu wykonywali. Byliśmy też coraz odważniejsi w dotykaniu dziecka. Oboje od razu też przeczytaliśmy książkę o wcześniakach. Patrząc na niego, oswajaliśmy się z myślą, że ma o co walczyć. ale na szczęście zdradzał oznaki tego, że jest silnym chłopcem.
Od 21.12.04 wprowadzono zakaz wchodzenia na Oddziały Neonatologii wszystkim oprócz mam. Zakaz ten trwał ponad miesiąc! Tyle też czasu Przemek nie trzymał Bartusia na rękach. Jeździliśmy do niego często. Ja 2 razy dziennie (mąż mnie zawoził i jechał do pracy). Mąż jechał ze mną wieczorem. Ja wchodziłam na oddział, a on czekał na zewnątrz na nagranie z kamery i wiadomości o Synku.
Z czasem potrafiłam już sama wyjmować Bartka z inkubatora. Było kilka przełomowych chwil.
- odłączenie CPAP-u,
- samodzielne oddychanie Synka,
- odłączenie kroplówek,
- odłączenie sondy dożołądkowej (a konkretnie Synek sam sobie ja wyrwał!),
- karmienie Bartka smoczkiem z butelki,
- pierwsze przystawienie do piersi,
- przejście z inkubatora do łóżeczka,
- no i w końcu wyjście do domu 25.01.2005, nawet przed planowanym terminem porodu (czyli 08.02.2005).
Walka o życie i zdrowie była niesamowita i jeszcze się nie skończyła. Teraz Bartulek będzie gonił swoich rówieśników aż do 2 latek.
On jest najcudowniejszym, najpiękniejszym, najsłodszym dzieckiem na świecie, a my najszczęśliwszymi rodzicami (z resztą pewnie każdy rodzic tak mówi :)).
Poza tym wierzymy, że: “kiedy się czegoś mocno pragnie, to cały wszechświat działa potajemnie na naszą korzyść”.
Pozdrawiamy ciepło
Kasia i Przemek Degórscy