24. tydz., 630 g, 32 cm, ur. 30.04.2011 r.
Rok temu, 30.04.2011 o godz. 21.35 w szpitalu przy Karowej w Warszawie przyszedł na świat nasz synek Witek. Czuję się w obowiązku opisać naszą historię, myślę, że może się to przydać świeżo upieczonym mamom skrajnych wcześniaczków, bo póki co jest to historia z happy endem (jak na 24. tc.), chociaż mamy już za sobą chwile grozy.
Ciąża
Pierwsza, planowana, udało się prawie od razu. Byliśmy przeszczęśliwi. Niestety już w 10. tygodniu zaczęły się problemy – plamienia, później krwawienia. Brałam luteinę i no-spę. Kilkanaście razy lądowaliśmy na izbie przyjęć, w usg niby wszystko wyglądało ok. Niestety sytuacja nie poprawiała się. W 20. tygodniu ciąży zostałam przyjęta na oddział i stwierdzono łożysko brzeżnie przodujące. Zalecono mi leżenie plackiem (mogłam wstawać tylko 1 raz dziennie do łazienki) – jedzenie, mycie się, basen – wszystko w łóżku. Mijały kolejne dni i nic się nie poprawiało. W 23. tygodniu w usg okazało się, że doszło do wycieku płynu owodniowego. 21.04 rano rozpoczęła się akcja porodowa, której nie udało się powstrzymać. Witek przyszedł na świat siłami natury, w 24. tygodniu ciąży z masą ciała 630 g, miał 32 cm długości, otrzymał 3 i 6 pkt w skali Apgar. Byliśmy przerażeni.
Szpital
Zaraz po urodzeniu synek został zaintubowany i przewieziony na OIOM. W sumie w szpitalu spędził 4 miesiące i 2 dni. 2 miesiące na OIOM-ie i 2 miesiące i 2 dni na Patologii. Była żółtaczka, hiperglikemia, zaburzenia jonowe, bezdechy, żywienie pozajelitowe 12 dni, niedokrwistość (5 razy transfuzja uzupełniająca, 4 razy na OIOM-ie, 1 raz na Patologii), retinopatia (II/III leczona laseroterapią), respiratorowe zapalenie płuc (Klebsiella pneumoniae), vasculopatia wzgórzowa, zaburzenia gospodarki Ca-P, hiperechogeniczne piramidy nerkowe (podejrzenie kamicy nerkowej), przepuklina pachwinowa i pępkowa i inne. Na szczęście nie było wylewów, problemów kardiologicznych (tylko przejściowa hiperkineza komór i drożny otwór owalny) i zaburzeń jelitowych.
Ogólnie to największym problemem Witka niemal od początku były płuca – okresowo wymagał nawet 100% tlenu, przez 50 dni był zaintubowany (sam sobie wyciągnął rurkę intubacyjną), 79 dni na tlenie, kilka razy był na wentylacji oscylacyjnej, dostawał sterydy i sildenafil. W RTG opisywano masywne zmiany o charakterze BPD.
Do domu wyszliśmy 2 września. Bez tlenu, praktycznie bez leków (tylko BMF, żelazo i witaminy). Z masą ciała ok. 2700 g.
W domu
Oczywiście były wielkie obawy, czy sobie poradzimy. Kupiliśmy monitor oddechu (na szczęście nie było ani jednego alarmu). Potem wiadomo gonitwa po specjalistach: poradnia neonatologiczna, neurolog, rehabilitacja, nefrolog, pulmunolog, okulista, kardiolog, laryngolog, ortopeda, chirurg. Okazało się, że jest problem z Synagisem („szczepionką”, którą otrzymują m.in. wcześniaki z problemami płucnymi, która ma za zadanie chronić przed infekcją wirusem RSV) – nie należał się nam, bo Witek urodził się 30.04, a dostają go dzieci urodzone po 01.05. Na szczęście w porę się zorientowaliśmy i udało nam się zgromadzić fundusze (ok. 30 tys. zł) dzięki fundacjom Polsat i Przyjaciółka. Mimo podania tych przeciwciał w zimie wylądowaliśmy z zapaleniem oskrzeli, które przeszło w zapalenie płuc (ale bakteryjne, a nie wirusowe), przy okazji okazało się, że miał też zakażenie układu moczowego. Poza tym jak u każdego dziecka zdarzają się katarki i luźniejsze kupy. Do 7. miesiąca Witek otrzymywał tylko mój pokarm (niestety z butelki). Wtedy dr od zaburzeń gosp. Ca-P kazała nam dołączyć pokarmy bezmleczne ze względu na zwapnienia w nerkach. Potem już miałam trochę mniej pokarmu, ale do 11. miesiąca dostawał przynajmniej 1-2 porcje mojego mleka.
Teraz
Dziś Witek kończy rok (8,5 miesiąca korygowanego). Jest supergościem J Waży 7300 g, ma ok. 70 cm wzrostu. Jest bardzo kontaktowy i pogodny, prawie nie płacze. Nie mieliśmy ani jednej nocy nieprzespanej (poza okresem kiedy trzeba było go karmić o 3.00 tj. do ok. 6. miesiąca). Dużo gada (dadada, gugugug itp.), pokrzykuje, śmieje się w głos. Uwielbia się turlać, próbuje pełzać, trzymany za rączki podciąga się do siadu, sprawnie obraca drobne przedmioty w dłoniach. Oczywiście wszystko pakuje do buzi. Ma 2 zęby.
Cały czas się rehabilitujemy (ruchowo ma ok. 1-1,5 miesiąca do tyłu w stosunku do wieku korygowanego, ale nic nie wskazuje na to, aby coś miało być nie tak). Vasculopatia i przepukliny cofnęły się. Kamica nerkowa pod kontrolą, w związku ze zwiększonym ryzykiem zakażenia układu moczowego dostaje profilaktycznie furagin. Oczka do kontroli po skończonym roczku. Ostatnio wyszedł nam niewielki niedosłuch w 1 uszku, jesteśmy już umówieni na dalsze badania. W kontrolnym ECHO okazało się, że ma 2-płatkową zastawkę aorty (wada bez związku z wcześniactwem) – do obserwacji.
Witek jest naszym największym szczęściem. Gdy się teraz na niego patrzy, trudno uwierzyć, że to ta sama kruszynka, która rok temu leżała w inkubatorze z rurkami w nosie, pieluchą pod pachy i która ledwo uszła z życiem. Zdajemy sobie sprawę, że trafiliśmy na wspaniałych lekarzy i jesteśmy pewni, że naszym synkiem opiekował się też św. Tadeusz (patron od spraw trudnych i beznadziejnych), do którego cały czas się modliliśmy. Kochane nowe mamy wcześniaków, nie można tracić nadziei.
Pozdrawiamy Kasia, Paweł i Witek.