– 29. tydz., 750 g, 33 cm, 27.01.2010 r.
Witam,
Witam Wszystkie mamusie wcześniaków. Czytając Wasze historie, postanowiłam opisać również swoją. Moja ciąża nie należała do wymarzonych. Kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży, byliśmy z mężem bardzo szczęśliwi. Cały świat się dla mnie zmieniał. Widziałam wszystko w kolorowych barwach, lecz los odwrócił się od mnie bardzo szybko. W 6. tygodniu ciąży trafiłam z krwawieniem na 2 tygodnie do szpitala. USG – krwiak. Usłyszałam ciąża zagrożona. Po powrocie do domu musiałam leżeć w łóżku. Niestety zaledwie 6 dni po powrocie dostałam ponownie krwawienia, lecz bardziej obfitego. Bałam się, że tym razem straciłam ciążę. Trafiłam po raz drugi do szpitala. USG – w dolnym biegunie jaja płodowego krwiak 26x25mm. Po powrocie zaś czekało mnie leżenie w łóżku.
Minął miesiąc. Krwiak zaczął się wchłaniać, lecz ukazał się kolejny problem – łożysko przodujące. Zaczęły się kolejne krwawienia i obawy o ciążę. W 19. tygodniu trafiłam na oddział Pat. Ciąży Szpitala Specjalistycznego w Kościerzynie z przyczyny odpłynięcia płynu owodniowego.Właśnie wtedy zaczęła się walka o życie mojego maleństwa. Szanse na uratowanie ciąży były zerowe. Czułam, że nie mogę nic zrobić. Została mi tylko nadzieja. Byłam w tym momencie bezradna. Żyłam chwilą. Z dnia na dzień. Każda minuta była cenna. Dzięki wspaniałej opiece, jaką tam otrzymałam, moje maleńkie serduszko dotrwało do 25. tygodnia ciąży. Czułam, że jest silne i ma wielką wolę życia.
4 stycznia 2010 zostałam przewieziona do ACK w Gdańsku. USG – hipotrofia symetryczna płodu. PROM.GDM G1. Doszły kolejne leki oraz badania. Maleństwo mimo takich przeszkód walczyło o życie. Serduszko biło radością. 26 stycznia, w dniu swoich urodzin, czułam spokój. Jakby coś ze mnie uchodziło. Zaczęłam się pakować, jakbym wiedziała, że nadszedł na nas czas. Przeczucie było słuszne. 27 stycznia nad ranem dostałam krwotoku. USG – zagrażająca zamartwica wewnątrzmaciczna płodu. Szybka decyzja – cięcie cesarskie.Byłam przestraszona. Nie wiedziałam, co mnie czeka. Na stole operacyjnym modliłam się, żeby maleństwo żyło. I tak o godzinie 10:49 przyszedł na świat Maksymilian z wagą 750 gram/33 cm. Usłyszałam delikatny płacz przypominający bardziej odgłos pomiałkiwania malusieńkiego kotka. Widziałam maleńkie stópki, które wystawały za rąk lekarza. Łzy popłynęły mi po policzkach.
Maksio dostał w 1. minucie 6 pkt, a w 5. 8 pkt Apgar. Małego zobaczyłam następnego dnia. Był taki maleńki i taki bezbronny. Wierzyłam, że nie podda się i niedługo będzie razem z nami w domu. Odwiedzałam małego codziennie, mimo że dzieliła nas odległość 150 km. Nawet będąc w domu, moje myśli były z Maksiem. Po porodzie Maksia podłączono na 2 godziny do n-CPAP Infant Flow. Zastosowano antybiotykoterapię. W 5. dobie życia z powodu spadków saturacji Maksio wymagał zaintubowania i wentylacji mechanicznej przez dobę. Następnie został przełączony na Infant Flow, którego wymagał przez 6 dni. Tlenoterapii biernej maluszek wymagał do 23. doby życia. Z powodu poszerzenia UKM nerki lewej wykonano posiew moczu, w którym potwierdzono zakażenie układu moczowego. Zastosowano antybiotyk przez 10 dni. W 28. dobie życia z powodu niedokrwistości Maksiowi przetoczono krew. Od 29. doby maluszek został karmiony enteralnie. Dobrze tolerował pokarm i przybierał na wadze. W badaniu okulistycznym stwierdzono ROP II z objawem plus. 01.04.2010 wykonano zabieg laseroterapii. W klinice spędziliśmy 77 dni. 14.04.2010 Maksia wypisano do domu z wagą 2190 gramów. Byliśmy z mężem szczęśliwi. W końcu cała rodzina w komplecie 🙂
Październik 2010
Maksio skończył 8 miesięcy. Przez ten czas mały przeszedł dwie infekcje – zakażenie układu moczowego. Poza tym nie chorował. Mój skarb jest iskierką życia. Ciągle się uśmiecha i kocha być wśród ludzi (wtedy buźka mu się nie zamyka). Bardzo dużo na swój sposób opowiada. Lubi długie spacery. Uwielbia kąpiele i wygłupy, na które często sobie pozwalamy. Ładnie od paru miesięcy trzyma główkę, zaczyna podciągać się do siadania. Przewraca się z plecków na brzuszek i tak w kółko. Czasami muszę go gonić po pokoju, bo taki zwinny? Bardzo lubi wyciągać z swojego kuferka grzechotki, które przekłada sobie z raczki do raczki. Maksio jest drobniutkim chłopcem (5300 gramów), ale za to bardzo kochanym i wdzięcznym. Patrząc na niego wierzę, że cuda się zdążają. Dziękuje Bogu, że maluszka ominęły wszystkie ciężkie choroby. Mam nadzieję, że wszystko co złe już za nami.
Pozdrawiamy
Ilona i Marcin Graban