Maja Pawelska

32. tydz., 1370 g, 42 cm, ur. 02.08.2009 r.

Nasza historia jest pewnie taka, jak wiele innych: wiele innych zgromadzonych na tych stronach. Najpierw zdziwienie –  ciąża? potem radość.. radość oczekiwania… pierwsze takie małe dzieciątko w rodzinie, wszyscy szczęśliwi, ciekawi: jak to będzie? my tak naprawdę?  totalnie niezorganizowani, w końcu mamy jeszcze tyle czasu…

Ciąża przebiega bez komplikacji, mama zdrowa, dziecko zdrowe, nabieramy kształtów, wyniki badań bez zastrzeżeń – uż 21. Tc, będziemy mieli CÓRECZKĘ!

23 lipca – mamy czas (termin porodu wg USG druga połowa września) – jedziemy na kilka dni nad morze, w końcu to ostatnia szansa na wypoczynek we dwoje…

Zaczyna się dziać coś dziwnego: mama strasznie “puchnie”, nie może już nawet założyć swoich butów.  myślimy – to przecież normalne takie upały, wciąż czujemy się świetnie.

27 lipca późny wieczór  wracamy do domu.

28 lipca idziemy do lekarza na zaplanowaną kontrolę, lekarz otrzymuje wyniki, zleconych tydzień  wcześniej badań: za wysoki poziom białka w moczu, przeprowadza badanie USG:  dziecko za malutkie jak na ten tydzień ciąży ok. 1800 g… Nie zapomnę tych słów: “proszę się nie martwić , ale być może będzie trzeba zakończyć ciążę”, otrzymuję skierowanie do szpitala.

Jedziemy do szpitala, badanie, mam ciśnienie 210/120. Lekarz: “czy Pani jest niepoważna, Pani może już nie żyć!”, a ja wciąż czuję się świetnie. Przyjmują nas na oddział obserwacyjny, ciśnienie mamy spadło, KTG dziecko – wszystko w normie, brak skurczy. Lekarz – nie ma potrzeby powtórzenia badań moczu i krwi.

29 lipca wypisują nas ze szpitala – wypis bez zastrzeżeń, wracamy do domu, ale coś jest nie tak, badamy ciśnienie, wciąż wariuje, nic nie pomaga go zbić. Co się dzieje??

30 lipca – mama kończy 27 lat.

31 lipca wracamy do szpitala – natychmiastowe przyjęcie: oddział obserwacyjny. W nocy przenoszą nas na porodówkę. Pamiętam straszny ból głowy.

1 sierpnia cały dzień lekarze chodzą,  KTG – spada tętno dziecka, podają leki na rozwój płuc maleństwa, pamiętam – “lepiej, że to się dzieje teraz, niż w 8. miesiącu”, ja wciąż płacze, mąż na kozetce, co się dzieje, serce mi pęka, nie mogę spać…

2 sierpnia 2009 – powtarzają badanie moczu, wyniki katastroficzne. Poziom białka w moczu… Przychodzi lekarz  “bardzo mi przykro, ale musimy zakończyć ciążę, dziecko już nie rośnie, nie pobiera już od Pani pokarmu, ma większe szanse na zewnątrz”.

Godzina 12:50 wiozą Nas na salę operacyjną.

Godzina  13.08 ma Pani córkę – jak ma na imię?…  MAJA.

1370 g, 42 cm.

Budzę się, gdzie ona jest? Jak wygląda?

3 sierpnia – budzę się rano, boję się do niej iść – nie wiem, czego się spodziewać?

ZAKOCHAŁAM SIĘ… Jest taka śliczna, malutka, bezbronna… dlaczego NAS to spotkało? MOC EMOCJI.

“To cud, że dziecko samo oddycha”

Spędzamy w szpitalu ponad miesiąc… inkubator, sonda, butelka,  20 g więcej, 30 g…  Różne badania, każde z drżeniem serca,  kochane “ciocie” nam pomagają.

9 września 2009 WYCHODZIMY DO DOMU!

Dziś Majeczka ma dwa i pół roku, waży 13 kg i mierzy 92 cm, nikt już nie pamięta, że jest wcześniakiem. Nikt nie chce wierzyć, że była wcześniakiem…  jest nad podziw mądra, szybko zaczęła mówić – miała niecałe dwa latka, jak już było można z nią “normalnie” rozmawiać, śpiewa piosenki (ulubiona piosenka – “Pójdę boso”), mówi wierszyki (ulubiony wierszyk – “Mam dwa latka, dwa i pół”), wszystko rozumie, nie znam rówieśnika, który by jej dorównywał… to śliczna, mądra dziewczynka, tylko trochę diabełki ma w oczach.

Maja  nigdy nie chorowała (z wyjątkiem jednej trzydniówki), uwielbiałam z Nią chodzić do specjalistów, którzy zawsze mówią, że jest NIESAMOWITA i patrzą z uśmiechem, zapewne przypisując sobie zasługę.

W tych naszych Wcześniaczkach jest coś takiego, co powoduje, że to właśnie one są WYJĄTKOWE…

Pamiętajcie o tym MAMY, to, co teraz wydaje Wam się tragedią, dramatem, niedługo stanie się Waszym największym szczęściem!

 

Karta informacyjna


Imię
Maja
Tydzień
32
Waga
1370g
Wzrost
42cm
Data

Scroll to Top