Hanna Bednarska jest podopieczną Fundacji Wcześniak.
Gdy Hania przyszła na świat, mieściła się na dłoni dorosłego człowieka. Ważyła zaledwie 590 g. Jej siostra bliźniaczka Maja była nieco większa, a mimo to zmarła po dwóch tygodniach.
– Jakby swoje siły oddała Hani – mówi ze wzruszeniem Sylwia Bednarska, mama dziewczynek.
Kilka dni temu Hania skończyła pięć miesięcy. Jej stan jest stabilny, ale wciąż wymaga szczególnej opieki. Dziewczynka cierpi m.in. na zaawansowaną retinopatię. Jeśli rodzicom nie uda się nazbierać pieniędzy na operację, mała Hania nigdy nie zobaczy, jak wyglądają jej rodzice i otaczający ją świat.
Miało być podwójne szczęście
– Dwie córeczki, identyczne. Wyobrażałem to sobie wiele razy. Dwie śliczne blondyneczki z warkoczykami, w identycznych sukieneczkach – mówi pan Ryszard. – Ja włosów mam niewiele, ale moja żona ma piękne blond…
Wszystko układało się zgodnie z planem. Dzieci w łonie matki rozwijały się prawidłowo. Pani Sylwia dbała o siebie. – W ciąży czułam się znakomicie, nie pracowałam, wypoczywałam. Biegałam po sklepach i kupowałam ubranka, bo wiedziałam, że przy ciąży bliźniaczej w pewnym momencie będę miała już taki wielki brzuch, że nie dam rady zrobić zakupów – mówi młoda mama.
Walka o przeżycie
We wtorek pani Sylwia była na kontrolnej wizycie u swojego ginekologa. Słyszała bicie dwóch małych serduszek. Kilka dni później rozpoczęła się dramatyczna walka o życie jej i wyczekiwanych córeczek. Była w 25. tygodniu ciąży.
– Gdy tylko zaczęłam się źle czuć, pojechałam do szpitala. Dostałam sterydy, lekarze próbowali podtrzymać ciążę. Okazało się jednak, że akcja porodowa już się zaczęła – relacjonuje kobieta. – Wtedy pojawił się kolejny problem: respiratory dla dzieci. Poród nie mógł odbyć się w Chełmie ani w Lublinie. Zapadła decyzja o przewiezieniu mnie do Białej Podlaskiej.
Hania i Maja przyszły na świat w piątek w szpitalu w Białej Podlaskiej. Urodziły się poprzez cesarskie cięcie. Powodem przedwczesnego porodu było zakażenie bakterią.
– Natychmiast zostały podłączone do respiratorów. Od pierwszych chwil rozpoczęła się ich dramatyczna walka o przeżycie – opowiada ojciec dziewczynek. – Nie mogliśmy ich przytulić, wziąć na ręce. To były bardzo trudne chwile…
Pani Sylwia leżała na tej samej sali co inne kobiety po porodzie. Z tym, że one miały przy sobie swoje dzieci. Ona nie. – Gdy karmiły, ja ściągałam pierwszy pokarm. To był jakiś koszmar – opowiada pani Sylwia. – Moje córeczki nigdy nie spróbowały tego mleka…
Każde badanie dziewczynek przynosiło kolejne złe wiadomości. Urodziły się zdecydowanie za wcześnie, co miało dramatyczne konsekwencje dla ich zdrowia.
– Wiele godzin spędziłem przed komputerem, czytając o schorzeniach, które wykryto u naszych córeczek. Nie chciałem w to wierzyć – mówi pan Ryszard. – Wypłakałem chyba wszystkie łzy…
Została nam już tylko Hania
Pani Sylwia wróciła do domu. Bez dziewczynek. Musiały zostać w szpitalu.
Od porodu minęły niespełna dwa tygodnie. Tego dnia zatroskani rodzice wybierali się do Białej Podlaskiej, aby chociaż posiedzieć przy inkubatorach swoich córeczek.
– Wyjechaliśmy godzinę później, niż planowaliśmy. Gdyby nie to, bylibyśmy przy niej – mówi pani Sylwia. – Gdy dotarliśmy do szpitala, Maja już nie żyła. Jej nerki przestały pracować. Chociaż urodziła się większa od Hani, nie dała rady. Została nam już tylko jedna córeczka.
Dziewczynka jako skrajny wcześniak cierpiała na wiele schorzeń, m.in. na retinopatię.
– Dlatego właśnie Hania pojechała do Lublina na specjalistyczne badania oczu. Miały one stwierdzić, czy potrzebna jest jej laseroterapia. Okazało się, że ma retinopatię I stopnia i że nie kwalifikuje się do operacji – relacjonują rodzice małej Hani.
Podczas pobytu w Lublinie wykryto u dziewczynki wodogłowie. Lekarze zdecydowali o wstawieniu zastawki komorowo-otrzewnowej, odprowadzającej płyn z komory bocznej do jamy otrzewnej. Gdy wydawało się, że wszystko będzie dobrze, pojawił się kolejny problem: bakteria gronkowca w zastawce. Potrzebny był kolejny zabieg i nowa zastawka. Gdy sytuacja w miarę się ustabilizowała, dziewczynce ponownie zbadano wzrok. Kolejna diagnoza okazała się kolejnym ciosem dla Sylwii i Ryszarda: Hania nie widzi.
– Pojechaliśmy z Hanią do Warszawy do Centrum Zdrowia Dziecka. Mieliśmy nadzieję, że diagnoza będzie inna, że może lekarze się pomylili – mówi pan Ryszard. – W drodze powrotnej zamieniliśmy z żoną może kilka słów. Nie miałem siły się odzywać. Nie wiem, czy to był żal, cierpnie czy bezsilność…
W CZD Bednarscy dowiedzieli się, że ratunkiem dla ich dziecka może być operacja oczu przeprowadzona przez prof. Marka Prosta, który pracuje w prywatnej klinice w Warszawie.
– Niestety klinika nie ma umowy z Narodowym Funduszem Zdrowia na tego typu zabiegi. Koszt operacji jednego oka wynosi 6 tys. 750 zł. – tłumaczy pan Ryszard. – Nasza Hania musi mieć zoperowane dwoje oczu. Oprócz tego potrzebuje stałej rehabilitacji w Lublinie. Nie mamy na to pieniędzy, dlatego bardzo prosimy o pomoc. Każdy złotówka jest dla nas na wagę złota. Została nam już tylko mała Hania – apeluje pan Ryszard.
***
– Długo nie mogłam wziąć jej na ręce i przytulić do siebie. Teraz po kilku miesiącach życia w szpitalu ja i moja córeczka uczymy się siebie. Na początku zachowywała się tak, jakby każdy, nawet najmniejszy dotyk sprawiał jej ból. Prężyła się, krzywiła. Ze swojego krótkiego życia zapamiętała chyba tylko ukłucia igieł, zabiegi i cierpienie – mówi pani Sylwia.
Bednarscy starają się wrócić do normalnego życia, próbują się cieszyć każdym dniem. Wierzą, że dzięki pomocy ludzi dobrego serca ich córeczka odzyska wzrok.
– Czasami, gdy trzymam ją na rękach, odwraca głowę w stronę żyrandola albo w stronę okna. Tak jakby widziała jakieś światło. A może mi się tak tylko wydaje? Może chcę, żeby tak było… ? dodaje pan Ryszard.
Wszyscy w rodzinie mówią, że jest podobna do taty. – No pewnie, że do mnie – mówi z dumą. – Tylko nosek ma taki zadarty jak mamusia…
Hania Bednarska jest podopieczną Fundacji Wcześniak i posiada w niej subkonto. Wpłaty na rzecz małej chełmianki należy kierować na następujące konto:
Bank Pekao SA
Oddział w Piasecznie
ul. Jana Pawła II 2
05-500 Piaseczno
Nr subkonta 50 1240 6351 1111 0010 5322 7570 w tytule “Darowizna dla Hani Bednarskiej”