33. tydz. , 1660 g, 43 cm, ur. 24.12.2011 r.
Pomimo wielkiego lęku czuliśmy ogromne rozczarowanie, że będziemy rodzicami tylko jednego maleństwa. Dostałam Duphaston na podtrzymanie ciąży i brałam go przez miesiąc. W międzyczasie zostałam również skierowana na badania prenatalne, które okazały się zupełnie niepotrzebne, bo dziecko było zdrowe i dobrze się rozwijało. Generalnie ciąża przebiegała bez komplikacji poza typowymi dolegliwościami jak wymioty i zmęczenie. Dość wcześnie zaczęłam czuć ruchy dziecka, bo ok. 16. tygodnia i gdy po 20. tygodniu brzuch zaczął twardnieć, uznałam to za normalne. Jednak przy kolejnej wizycie powiedziałam o tym lekarzowi, który kazał brać jedynie Nospę. Więc tak też robiłam. Teraz wiem, że już wtedy powinnam być w szpitalu pod stałą opieką lekarską. Nigdy nie daruje sobie tego, że nie skonsultowałam swoich niepokojów z innym ginekologiem, być może nie doszłoby do tego co nastąpiło 16. grudnia (32. tydzień ciąży). Mianowicie przed północą poczułam, że coś jest nie tak. Okazało się, że odeszły mi wody. Wezwaliśmy karetkę, która miała problem z dotarciem na miejsce, gdyż w całym osiedlu była awaria prądu. Ratownicy, którzy przyjechali, okazali się bardzo nieudolni i niedoświadczeni. Wskazałam szpital, w którym pracował mój lekarz prowadzący. Czułam, że teraz jesteśmy oboje bezpieczni i wszystko na pewno będzie dobrze. Jednak, gdy dotarliśmy na miejsce, okazało się, że oddział neonatologii jest w remoncie i nie mają wolnego inkubatora dla dziecka. Cały świat się zawalił. Zostałam skierowana do innego szpitala, mając nadzieję, że wszystko się jakoś ułoży. Gdy zostałam przyjęta na oddział patologii ciąży, wyobrażałam sobie, że sytuacja, w której jestem, będzie dla lekarzy priorytetowa, ale szybko zrozumiałam, że jestem jedynie zwykłą pacjentką…
Moja wiedza na temat wcześniaków była minimalna, nie miałam pojęcia, że można go dotykać, czy kangurować i gdyby nie mąż, który wiele czytał na ten temat, to moje kontakty z Jasiem ograniczałyby się do patrzenia w niego przez szybkę inkubatora. Tak bardzo było mi go żal, że jest tam sam i że nie mogę go mieć przy sobie. Wylałam wiele łez, bojąc się o jego życie i zdrowie.
Jasio dostał 8/8 punktów w skali Apgar. Oddychał samodzielnie i nie był podłączony ani pod respirator, ani cpap, to dzięki sterydom, które dostał, będąc jeszcze w brzuchu. Jego stan ogólny oceniano jako dobry, jednak masa ciała Jasia była niska jak na ten tydzień. Karmiony był przez sondę. W pierwszej dobie dostał bebilon nenatal, a następnie mój pokarm ze wspomagaczem, dzięki któremu mleko było bardziej kaloryczne. Ściągałam laktatorem na początku kilka mililitrów i każdy z nich był na wagę złota. Walczyliśmy z mężem o najmniejszą kropelkę.
Janeczek spędził w inkubatorze 21 dni, a w szpitalu byliśmy prawie miesiąc. Podczas pobytu w szpitalu miał robione usg głowy i brzuszka, których wyniki były w normie.
Niestety po powrocie do domu nastąpiło zatrzymanie pokarmu pod wpływem rodzinnych zdarzeń i Jasio przeszedł na mleko sztuczne, które spowodowało problemy z zaparciami.
Teraz Jaś ma 3,5 miesiąca i waży 5,5 kg, jest bardzo pogodnym dzieckiem i naszą kochaną gadułą. Pierwszy świadomy uśmiech pojawił się w drugim miesiącu życia podobnie jak pierwsze głużenie. Jesteśmy z niego bardzo dumni. Niestety nie omijają nas wcześniacze dolegliwości.
Zmagamy się z niedokrwistością (podajemy mu żelazo – Actiferol) oraz przepukliną pępkową i pachwinową, termin zabiegu wyznaczono nam na 7 maja br., pod warunkiem że wyniki morfologii ulegną poprawie. Od kilku dni zmieniliśmy mleko, ponieważ okazało się, że Jasio ma skazę białkową.
Jaś wymaga również rehabilitacji, gdyż ma asymetrię, jednak p. neurolog stwierdziła, że zaczniemy ćwiczenia już po operacji, żeby nie wzmacniać dolegliwości związanych z przepukliną. W domu wykonujemy podstawowe ćwiczenia i już widać znaczną poprawę. Nasz synek urodził się też z szmerem nad sercem, jednak konsultacja kardiologiczna wykluczyła poważniejsze schorzenia, gdyż okazało się, że to niewinny szmerek, który powinien samoistnie minąć. Jeśli chodzi o retinopatię, to wszystkie naczynka rozwijają się prawidłowo. Jesteśmy pod stałą kontrolą neonatologa, neurologa, okulisty, kardiologa oraz chirurga.
Nasz Janeczek to wspaniałe dziecko, dzięki któremu życie nabrało blasku. Mamy nadzieję, że z czasem miną wszystkie problemy i Jaś będzie zdrowy i szczęśliwy.
Katarzyna i Marcin Lasota rodzice wspaniałego Jasia