– 30. tydz, 890 g, 35 cm, 21.08.2009 r.
Witam,
U mnie ciąża przebiegała fantastycznie, oczywiście nie miałam żadnych dolegliwości, nie wymiotowałam, wszystko było prawidłowo, aż do pewnego czasu… Rutynowa wizyta u ginekologa i wyszło, że mój synek od 4 tygodni nic nie urósł, od razu usg i dziecko zatrzymało się na 26. tygodniu. Skierowanie do szpitala, a tam kolejne usg i ktg, stwierdzono bardzo słabe przepływy w łożysku, masa pytań o potencjalną przyczynę, na które odpowiadałam NIE. Zadecydowali o wyjęciu na świat mojego Kacperka, bardzo się bałam, nie wiedziałam, że tak małe dzieci można ratować, myślałam, że stracę mojego syneczka, waga usg pokazała 800 gram. Z płaczem szłam na porodówkę i wierzcie mi, to był najgorszy dzień mojego życia. Ten strach i ból, i ta świadomość, że może ostatni raz go czuje wtedy tam w brzuchu. W piątek 21.08.2009 r. o 11.25 w Gdańsku na Zaspie urodziłam mojego syneczka, wydał dźwięk jak mały kotek, dostał 9 pkt w skali Apgar. Nie widziałam go, od razu został przejęty przez neonatologów. Wyłam do poduszki, czułam wielki ból, jakbym straciła już swoje dziecko, nie miałam go w brzuszku, nie miałam go przy sobie , nie było go, tak bardzo ból rozrywał mi serce. Okazało się, że miał zaciśnięty węzeł prawdziwy na pępowinie, był z niego taki wiercipiętka, że zawiązał supełek i stąd te wszystkie problemy.
Historia Kacperka:
- Skrajna hipotrofia wewnątrzmaciczna
- 6 transfuzji krwi (anemizacja)
- Zapalenie wątroby z cholestazą wewnątrzwątrobową
- Martwicze zapalenie jelit
- Zapalenie płuc
- Sepsa i mnóstwo innych infekcji, a także ma przepukliny mosznowe obustronne.
Oczka miał zdrowe, NIE miał nawet retinopatii 1. stopnia, słuch dobry, żadnych wylewów dokomorowych. Udało mu się! Po 3 m-cach wyszliśmy w końcu ze szpitala i to był ten dzień najszczęśliwszy w życiu, wtedy się czułam, jakbym właśnie urodziła dziecko, wiedziałam, że jest zdrowe i mogę go zabrać do domu. Ważył 2090 gramów. Byliśmy z mężem tacy szczęśliwi. Byliśmy w końcu wszyscy razem w domu, cała nasza trójeczka 😀
Luty 2010
Sierpień 2010
Widząc Kacperka, wiem, że spotkało nas wielkie szczęście, to że rozwija się prawidłowo i jest taki mądrala, wszędzie go pełno, pełno jego uśmiechu w domu.
Chciałam wszystkim mamom takich kruszynek powiedzieć, że trzeba wierzyć, że będzie dobrze i takie maleństwa też mogą być zdrowe i rozwijać się prawidłowo. Miałam po urodzeniu wielkie wyrzuty sumienia, że mogłam coś zrobić, żeby temu zapobiec, z czasem wiem i po rozmowach z ginekologiem, że nic się nie dało zrobić, że mój synuś od początku był wiercipiętka i tak mu już zostało hehehe 🙂 Wiem również, że mój synek żyje dzięki pielęgniarkom i lekarzom ze szpitala im. św. Wojciecha w Gdańsku na Zaspie. Będę im wdzięczna do końca życia.
Szczególne podziękowania składam dr. Pilarczyk i dr. Sowie.
Pozdrawiamy wszystkich małych bohaterów
Kasia i Kacperek
kontakt ze mną: kiri77@gazeta.pl