– 32. tydz., 1020 g, 38 cm, 27.09.2003 r.
Podczas badania okazało się, że Julcia jest bardzo mała jak na ten wiek ciąży – zdiagnozowano hipotrofię wewnątrzmaciczną, po podłączeniu do KTG okazało się, że tętno dziecka jest bardzo słabe i chwilami zanika, po niespełna dwudziestu minutach od chwili przyjazdu do szpitala urodziłam maleńką córeczkę – ważyła 1020 g i miała 38 cm długości. Mała urodziła się w zamartwicy – nie oddychała sama, została zaintubowana i przez 9 dni pozostawała pod respiratorem. Zaraz po urodzeniu jej stan określono jako bardzo ciężki, a w następnych dwóch dobach uległ dalszemu pogorszeniu – lekarze stwierdzili wrodzone zapalenie płuc, niewydolność wielonarządową i wylewy wewnątrzkomorowe. W drugiej dobie życia stan był krytyczny, niewydolność wielonarządowa powodowała, że nic nie pracowało, tak jak powinno, a wszystkie funkcje życiowe były sztucznie podtrzymywane. Tak naprawdę to lekarze nie dawali Jej żadnych szans, a nas przygotowywali na najgorsze.
Jednak moja dzielna córeczka pokonała te przeciwności – od trzeciej doby jej stan zaczął się systematycznie polepszać, kolejne narządy rozpoczynały pracę, a w 9. dobie ku ogólnemu zaskoczeniu zaczęła samodzielnie oddychać – nie wymagała dodatkowego tlenu. Po 14 dniach została przeniesiona z OIOM-u na oddział patologii noworodka. Julcia ładnie przybierała na wadze, dobrze tolerowała pokarm, niestety czekała nas kolejna zła wiadomość – badanie USG główki wykazało oprócz wcześniaczych wylewów zator krwi w okolicy potylicznej – malutka była konsultowana neurochirurgicznie. Na szczęście neurochirurg nie stwierdził podstaw do operacji, niemniej jednak lekarze nie wiedzieli, jakie skutki ten zator może mieć w przyszłości i przygotowywali nas na to, że Julcia może mieć poważne problemy neurologiczne. Oczywiście była też retinopatia II stopnia.
Od tamtego czasu minęło już 4,5 roku, jednak nadal trudno mi pisać o tym, co wtedy czułam, ciągle myślałam, że moja córeczka tego nie przeżyje, podczas pobytu w szpitalu bałam się każdego pojawienia się pielęgniarki – myślałam, że ma dla mnie złe wiadomości z OIOM-u , a po powrocie do domu każdy telefon przyprawiał mnie o palpitację serca. Jednak wszystko minęło, po 55 dniach z wagą 2080 g w stanie ogólnie dobrym (z tysiącem skierowań do poradni specjalistycznych) Julcia została wypisana ze szpitala.
Mała ma teraz 4,5 roku i jest zupełnie zdrowym i normalnie rozwijającym się przedszkolakiem (na bilansie 4-latka miała 75 centyl wzrostu i 50 wagi), nie ma żadnych zaburzeń neurologicznych, dobrze widzi i słyszy – rozwija się cudownie. W tej chwili od 2,5 miesiąca Julcia jest starszą siostrą Rafałka urodzonego w 38. tygodniu.
Chciałabym bardzo podziękować Pani doktor Krystynie Bober ze szpitala na Karowej za opiekę nad moją córeczką – to dzięki Niej moja Julcia jest taka, jaka jest, a ona i jej młodszy brat są sensem i radością naszego życia.
Agnieszka Rybakowska